środa, 21 listopada 2012

Rozdział dwudziesty piąty - koniec części pierwszej.

     Weszłam do jego pokoju, siedział przy biurku, rysując coś w zeszycie.
- Przyszłam porozmawiać.. - wyszeptałam, a w odpowiedzi usłyszałam westchnięcie.
Usiadłam na parapecie, lubiłam patrzeć na widok z okna. Klaus wpatrywał się we mnie, nie wiedziałam czy czekać, aż on jako pierwszy coś powie czy ja mam zacząć. Nagle wstał z fotelu i podszedł do mnie, wziął delikatnie moją dłoń w swe ręce.
- Caroline.. właśnie teraz w tej chwili.. daje ci wybór. Jeśli chcesz zostać ze mną to będzie najszczęśliwszy dzień w moim życiu, będziesz moją księżniczką. Ale jeśli nie chcesz, możesz odejść, a ja zakończę walkę o twą uwagę, jeśli tylko w tym momencie tak powiesz. - westchnął.
- Po tym wszystkim to powinnam wyjść z hukiem z tego domu wraz ze swoimi torbami..
- Rozumiem.
- Ale zauważ, że tego nie zrobiłam, więc jest w tym jakiś powód. Klaus chce być szczęśliwa, a przy tobie jestem. - uśmiechnęłam się.
- Czyli to znaczy ?
- Że w końcu możemy być szczęśliwi. - uśmiechnęłam się.
Klaus mocno mnie pocałował.
- A więc co najpierw ?
- Nie rozumiem za bardzo pytania.. - westchnęłam i zaśmiałam się jednocześnie.
- Paryż, Portugalia, Hiszpania ? Gdzie chcesz jechać ? Zabiorę cię gdzie tylko zechcesz ! - powiedział głosem, przepełnionym tym seksownym akcentem.
- Mówisz poważnie ? - spytałam.
- Musimy się wyrwać stąd. Jesteśmy nieśmiertelni.. ja już wiele miejsc zobaczyłem, ty także powinnaś. - uśmiechnął się.
- Skoro tak.. - zaśmiałam się. - Pojedźmy wszędzie! - rzuciłam się na jego szyję.
     Wieczorem zaczęłam pakować swoje rzeczy z pomocą Rebeki. Widziałam w jej oczach smutek, że wyjeżdżam, jednak nie chciała dać po sobie tego poznać.
- Wrócisz ? - spytała nagle.
- Wrócę. - uśmiechnęłam się do niej.
- Dlaczego nie możecie zostać tutaj i być szczęśliwi tu, na miejscu ?
- Chyba musimy po prostu odpocząć od tego miasteczka.. zbyt dużo wspomnień, o których nie chce pamiętać.
- Ale bywały także dobre.
- Tak , masz racje i nie twierdzę, że nie.. postanowiliśmy jednak z Klausem zadbać w końcu o nasze szczęście.
- Rozumiem, ale będzie tu tak pusto bez ciebie.
- Damon z tobą będzie.
- Damon to jest Damon, a nie Damon to Caroline. - zaśmiała się.
- Jesteś kochana, dasz radę, wrócę. - uśmiechnęłam się.
- Wiem, jednak to i tak trudne.
 Gdy spakowałam wszystkie rzeczy, Klaus zapakował je do samochodu wraz ze swoimi. Pożegnaliśmy się z rodzeństwem Klausa oraz Damonem, który stał się dla mnie jak brat. Wsiedliśmy w samochód, Klaus przekręcił kluczyki w stacyjce i ruszyliśmy. Z każdą minutą byliśmy coraz bliżej opuszczenia miejsca, w którym najwięcej się zdarzyło przez ostatni czas.