niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział dwudziesty siódmy .

      Wstałam z rana i rozejrzałam się po pokoju. Klausa już nie było. Dla niektórych wydaje się to dziwne, że jako wampiry śpimy, ale dla mnie to było normalne. No właśnie normalne, zachowywałam choć trochę ze starego życia. Wstałam i poszłam się odświeżyć do łazienki oraz ubrać. Wychodząc z pokoju spojrzałam na kalendarz. Dziś był dokładnie 24 grudnia. Nawet nie wiedziałam kiedy ten czas zleciał. To dzisiaj, Wigilia ! Jako człowiek uwielbiałam te Święta, a teraz to jeszcze bardziej mi się nasiliło. Zbiegłam na dół i poszłam do salonu, zastałam tam Rebekhę i Damona oraz mojego narzeczonego.
- Caroline, kochanie wyspałaś się ? - spytał Klaus.
- Ale nie zawracaj mi głowy teraz tym ! - zaczęłam chodzić po podłodze w tą i z powrotem.
- Czy wszystko z nią w porządku ? - spytała Rebekah.
- To normalne jeśli chodzi o nią. - westchnął Damon.
- Trzeba załatwić choinkę, prezenty i wiele innych rzeczy.
- O czym ty mówisz? - spytał Klaus.
- No, jak to?! Święta ! - uśmiechnęłam się radośnie i pełna entuzjazmu.
- Caroline.. my nie obchodzimy świąt. - powiedziała Rebekah.
- Jak to nie ? Dlaczego nie ?
- Wytłumacze Ci to kochana. - uśmiechnął się Klaus. - Jesteśmy mordercami i nie mamy prawa obchodzić takich świąt.
- Och, no tak.. - westchnęłam. - Ale.. - w głowie mi się nasunął kolejny pomysł. - nie musimy się dzielić opłatkiem itd. Możemy przystroić pięknie dom, zjeść coś i wymienić się prezentami.
- Nie sądzę, aby to był dobry pomysł. - zaśmiał się Damon.
- Och, jak zwykle wam coś nie pasuje. Wiecie co ? Mam was gdzieś! - wzięłam klucze od samochodu i wyszłam z domu.
     Po 10 minutach znalazłam się w centrum handlowym. Zaczęłam chodzić po sklepach. Znalazłam idealny prezent dla Mamy, Klausa oraz Damona i Rebekhi. Nagle przechodząc obok sklepu zobaczyłam Elenę, Bonnie i Stefana. Pomyślałam, że powinnam zrezygnować z tego sklepu, ale był moim ulubionym, więc nie mogłam odpuścić. Weszłam do środka i zaczęłam oglądać nowe skórzane kurtki.
- Caroline.. - usłyszałam ten znajomy głos.
- Hey! - powiedziałam, odwracając się w ich stronę.
- Dawno Cię nie widzieliśmy. - powiedział Stefan.
- Tak.. jakoś czasem tak wychodzi.
- Co porabiałaś przez ten czas ?
- Byłam wraz z Klausem w podróży. - uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tych cudownych chwil.
- To fantastycznie. - odparła Elena, udając lekki entuzjazm i szczęście w głosie. - Wciąż razem ?
- Tak, zaręczyliśmy się.
- Naprawdę ? - spytał z niedowierzaniem Stefan.
- Naprawdę.
- Zaskoczyłaś nas. - powiedziała Bonnie.
- No, a to niespodzianka. - przytaknęła Elena.
- Tak.. dziękuje za gratulacje itd. Muszę już iść. - westchnęłam. - Wesołych Świąt.
- Wzajemnie. - uśmiechnęła się Bonnie.
Wyszłam ze sklepu, a łzy mi napływały do oczu. Nie wiedziałam tylko dlaczego. Dobrze wiedziałam, że nie przyjaźnimy się już nigdy, ale zawsze myślałam, a raczej odkąd zaczęłyśmy się w młodości przyjaźnić, że będą przy mnie w takiej chwili. Jednak one nawet nie pogratulowały.. zrobiły tylko miny i wybąkały, że są zdziwione. Zabolało.
      Po zakupach udałam się prosto do domu mamy. Wyglądał tak samo jak kiedyś. Wysiadłam z prezentem w ręku i zapukałam do drzwi wejściowych. Po chwili w progu widziałam już mamę.
- Mama ! - wykrzyknęłam.
- Caroline. - mocno przytuliła mnie do siebie. - Proszę wejdź.
Weszłam przez próg, od razu wyczuwając czyjąś obecność.
- Wszystkiego najlepszego z okazji świąt ! - powiedziałam i wręczyłam prezent.
- Dziękuje Ci kochanie, ja też coś dla ciebie mam. - podała mi pudełeczko do ręki. - Nie wiedziałam, czy będziesz na święta, ale pomyślałam, że jeśli nie ta okazja to będzie następna.
Otworzyłam pudełeczko, a w środku widniała pozłacana bransoletka. Podobna do takiej, którą zgubiłam kilka lat temu, a miała dla mnie ogromną wartość.
- Dziękuje Ci mamo, jest wspaniała.
- To świetnie córciu. A teraz chodź, bo chce ci kogoś przedstawić.
Weszłam za nią do salonu i od razu mężczyzna siedzący na kanapie przykuł moją uwagę. Miał brązowe oczy i włosy, nie był gruby, ale widać było , że ma około 45 lat.
- To jest Jimm. - uśmiechnęła się mama, a mężczyzna jak na komendę wstał.
- Miło Cię poznać Caroline.
- Ciebie również. - uśmiechnęłam się i podałam rękę. - Więc jesteście parą ?
- Jakby ci to powiedzieć.. - mama zaczęła się jąkać. - .. tak.
- No to moje gratulacje ! - uśmiechnęłam się.
- Nie jesteś zła?
- Ani trochę !
- Widzisz, a ty się martwiłaś. - zaśmiał się Jimm.
- Ale ja także muszę Ci, a raczej Wam coś powiedzieć.. - zebrałam głos w sobie. - Klaus mi się oświadczył, a ja przyjęłam zaręczyny.
- O nie.. - mama zaczęła nagle płakać.
- Mamo, co ci jest ? Wiem jaki on jest i w ogóle, ale daj mu szanse.
- Nie o to chodzi, córciu.. to wspaniałe. Moja jedyna i najukochańsza córka się zaręczyła. - uśmiechnęła się.
- Czyli nie masz nic przeciwko ?
- Oczywiście, że nie.
- Caroline.. - zagadnął nagle Jimm. - Co prawda jedziemy dziś do mojej rodziny na święta, ale jeśli chcesz to wraz ze swoim narzeczonym możecie z nami jechać.
- Nie, przykro mi, z wielką chęcią, ale nie obchodzimy w tym stylu świąt. Ale bardzo dziękuje za zaproszenie. - uśmiechnęłam się i spojrzałam na zegarek. - Muszę już lecieć, jeszcze raz wesołych świąt ! - przytuliłam mamę i przytuliłam także Jimm'a. - Opiekuj się nią ! - uśmiechnęłam się.
     Gdy wracałam zapadł już zmrok. Cieszyłam się na to jak mama zareagowała i z jej szczęścia, to cudowne widzieć ją taką radosną. Teraz wracam do domu, do ludzi, którzy nie tolerują świąt, jednak prezenty dostaną. Zajechałam na podjazd, jednak wszystkie światła były zgaszone. Gdy weszłam do domu i przeszłam do salonu, nagle oślepiły mnie kolorowe światła, które pochodziły z choinki, przy której stał Klaus wraz z Damonem i Rebekhą.
- Chciałaś święta, masz święta, spędzimy je razem.. może nie tak jak kiedyś je spędzałaś, ale w pewien sposób ustalimy nową tradycję. - uśmiechnęła się Rebekah.
- Dziękuje wam , jesteście kochani. Ta choinka jest śliczna.
- To może czas na wymianę prezentów ? - spytała Rebekah.
- Czemu nie. - odparł Klaus.
- Hura. - przyklasnęłam w ręce z aprobatą.
Usiedliśmy wszyscy na kanapie, przy stole zapełnionym jedzeniem i zaczęliśmy się pomału wymieniać prezentami, a przy tym dobrze się bawić.

_______________________________________________________________________

Z okazji świąt, chciałabym Wam życzyć wszystkiego najlepszego ! Dużo ciepła, miłości i radości. 
Niech otaczają was sami zaufani ludzie, w których widzicie przyjaciół.
Niech święta minął wam w cudownej rodzinnej i przyjaznej atmosferze, a nowy rok da wam wiele nowych perspektyw na życie. Aby wszystkie życzenia i marzenia się wam spełniły ;*

sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział dwudziesty szósty . - początek części drugiej.

     Droga powrotna była o wiele krótsza. Nie mogłam uwierzyć, że te siedem miesięcy tak szybko minęło. Wyjeżdżaliśmy, aby oderwać się od wszystkiego co nas w tym miejscu spotkało, a dzisiaj nadszedł dzień powrotny. Wiele się zmieniło przez ten czas. Dużo rozmawiałam z Damonem i Rebeką, okazuje się, że wciąż są razem, choć mogłoby się to wydawać dziwne. Jednak są  w związku otwartym, w którym mogą się spotykać z innymi, a  jednak i tak są ze sobą i wracają wieczorami do siebie. W moim i Klausa związku, by to nie przetrwało, za bardzo byśmy byli o siebie zazdrości i przez to wynikałyby coraz gorsze sytuacje. Może właśnie dlatego patrzyłam na swoją rękę, na której widniał srebrny pierścionek z małym diamencikiem. Tak, zgadza się. Klaus mi się oświadczył. Kto by pomyślał, że to właśnie taki ktoś jak Klaus będzie tym jedynym. Paryż, Hiszpania i wiele innych krajów okazało się cudownymi miejscami. Byłam teraz pewna, że nie raz tam wrócę, właśnie przy boku Klausa zdałam sobie jak wspaniałe życie może wieść wampir. Nie miałam kontaktu z Eleną ani Bonnie, to był ich wybór. Nie potrafiły zaakceptować wielu zmian, a ja nie potrafiłam udawać, że jest inaczej.
- Caroline, wszystko dobrze ? - z myśli wyrwał mnie głos Klausa.
- Tak, tak.. wszystko jest tak jak powinno. - uśmiechnęłam się do niego.
Dla innych Klaus był osobą, która powinna już dawno zniknąć z powierzchni ziemi, która jest potworem. Ja też go na samym początku właśnie tak postrzegałam. Ale to się zmieniło. Klaus wobec mnie staje się ciepłą i kochaną osobą, czasem ma swoje odloty agresywności, ale tak jak każdy. Uważam, że nie powinno się od osoby którą się kocha oczekiwać, że zmieni swoje życie o 360 stopni, bo to nie na tym polega. Można pomóc stać się lepszą osobą, ale nie w sposób narzucenia komuś własnych wizji. Czas teraz wszystkim przedstawić mój pogląd. Zamierzamy wziąć ślub tutaj, gdzie się poznaliśmy, właśnie w tym mieście, a co się stanie dalej, tego nikt nie przewidzi. W końcu jest jeszcze tyle pięknych miejsc do zobaczenia. Muszę także jak najszybciej pojechać do mamy, ponieważ chce, aby o wszystkim wiedziała. Było kiedyś między nami różnie, ale jednak to jest osoba, która była przy mnie w dzieciństwie. I chociaż mogą się jej nie podobać moje decyzje, musi zaakceptować fakt, że jestem już dorosła i sama będę podejmować decyzje.
- Kochanie, jesteśmy.
Spojrzałam przez szybę i zobaczyłam piękny biały dom, w którym przez chwile przed wyjazdem mieszkałam. Wysiedliśmy z samochodu i wzięliśmy swoje rzeczy. Przed drzwiami na werandzie już czekała Rebekah z Damonem. Tworzyli cudowną parę, jednak wiadomo jakie mieli charaktery i pomimo tego potrafili się dogadać. Cieszyłam się z tego powodu, bo Damon był wiecznie zapatrzony w Elenę i wciąż ta sama akcja, przybliżają się, a potem oddalają się, bo Elena nie wie kogo wybrać. Tak być nie powinno, albo się kogoś kocha, albo nie. Ja byłam w podobnej sytuacji. Tayler, a Klaus? Jednak teraz nawet nie wiem nad czym ja się wtedy zastanawiałam. Podbiegłam i przytuliłam Rebekhę z całej siły. Klaus i Damon podali sobie rękę na przywitanie. Nigdy nie chcieli tego przyznawać, ale było w nich podobieństwo do takiego knucia i ta przebiegłość. Przywitałam się także z Damonem, a Klaus ze swoją siostrą. Tak naprawdę to Damon też się stał moim takim starszym bratem. Z tego co wiem to nie utrzymywał kontaktu ani ze Stefanem, ani Eleną. Wkurzyło ich to, że wybrał Rebekhę, tą która chciała zabić Elenę. Ale ja nie widziałam w tym już nic strasznego. Rebekah się zmieniła, każdy się zmienia i zasługuje n drugą szansę. Oni nie potrafili tego pojąć. Weszliśmy do środka i wraz z Klausem wszystko zaczęliśmy im opowiadać co się wydarzyło. Rebekah wciąż nie mogła uwierzyć, że Klaus się naprawdę zakochał i to nie jest tylko chwilowe. Zastanawiałam się jak zareaguje reszta na to wszystko, w końcu to już jutro miałam zamiar powiedzieć o tym chociaż części moich najbliższych i tych, którzy kiedyś do nich należeli.