poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział trzydziesty trzeci

    Gdy wszyscy goście poszli, przyjechała ekipa sprzątająca, która zajęła się salą, a my udaliśmy się do domu. Noc poślubna była cudowna. Jednak wiedziałam, że czeka mnie rozmowa z Klausem. Nastał ranek, a ja chciałam jak najdłużej przeciągnąć tą noc.
- Mógłbym stąd dziś nie wychodzić. - Klaus pocałował mnie w szyje.
- Muszę Ci o czymś powiedzieć.
- Mów kochanie.
Wstałam, byłam w samej bieliźnie i z nerwów przechadzałam się po pokoju. Nagle zatrzymałam się na środku i wybuchłam płaczem.
- Caroline, kochanie. Czy powiedziałem coś nie tak?
- Nie..
- To o co chodzi?
- Bo we mnie.. narodziła się nowa istota.
- Nie rozumiem. - popatrzył na mnie.
- Jestem w ciąży. - nagle Klaus się na mnie patrzył ogłupiało nie wiedząc co ma odpowiedzieć.
Bezsilnie się rozpłakałam i zaczęłam przepraszać, że zepsułam taki wspaniały dzień, noc i wydarzenie. Klaus wstał i przytulił mnie do siebie.
- Będziesz najseksowniejszą mamą na tym świecie. - pocałował mnie w policzek i nagle się uspokoiłam, jednak wiedziałam, że to jest jego zasługa, a raczej jego daru wpływania na emocje innych.

[ z perspektywy Klausa ]
    Wypowiedź Caroline była dla mnie zaskoczeniem. Nie sądziłem, że jesteśmy zdolni do tego, aby mieć dziecko. Cieszyłem się jednak. Wiedziałem, że Caroline jest kobietą mojego życia i to z nią chce żyć i dążyć w tej nieśmiertelności, jednak dziecko.. W pełni byłem przekonany, że Caroline da sobie świetnie z rolą mamy. Była ciepła, kochana, troskliwa. A ja? Potwór zabijający innych. Czego niby moje dziecko miałoby się ode mnie nauczyć? Jak odróżnić świeżość, grupę krwi? Jak wytropić inne wampiry i wilkołaki? I najważniejsze pytanie.. do której z tych przedziałów miało należeć?

[ bez perspektywy, miesiąc później... ]
    Prawda była taka, że każdy w szybkim tempie dowiedział się o ciąży Caroline. Rebekah już zajmowała się zakupami i powiększaniem domu, bo jak sama twierdziła " Dziecko musi mieć miejsce do zabawy ". Mama Caroline ucieszyła się na wieść, że zostanie babcią. Pomimo wszystkich złych wspomnień związanych z Klausem, dała mu drugą szansę i w miarę dogadywali się, bo twierdzili, że muszą, aby przyszły potomek mógł mieć wsparcie od całej rodziny. Całe Mystic Falls szalało na temat  ciąży Caroline. Ona sama już nawet nie była w stanie nic zrobić. Poprzez złączenie się genu wampira z genem wilkołaka, dziecko zaczęło się rozwijać o wiele, wiele szybciej niż takie normalne. Po pierwszym miesiącu Caroline miała brzuch jakby była w ósmym. Wciąż jednak miała obawy do narodzin, wciąż zastanawiała się, czy jej dziecko przypadkiem nie będzie całe pokryte sierścią, albo z wielkimi kłami. Klaus całymi dniami wspierał Caroline i nie okazywał strachu.
    Siedzieli na kanapie w salonie, Klaus tworzył swoje kolejne dzieło, jak na razie powstał szkic siedzącej Caroline z brzuszkiem. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Caroline już się podniosiła, gdy Klaus popatrzył na nią i gestem ręki wskazał, że on pójdzie. Gdy chwycił za klamkę jego oczom ukazała się Elena, Bonnie i Stefan.
- Witam, zapraszam. - uśmiechnął się i wskazał salon.
Cała trójka weszła do środka i stanęli przed Caroline.
- Czyli to prawda. - uśmiechnęła się Bonnie.
- Tak. - zaśmiała się Caroline. - Miło was widzieć.
- Ciebie też. - uśmiechnęła się Elena.
- Cała promieniejesz. - przytaknął Stefan.
Wszyscy starali się zapomnieć o przeszłości i żyć dalej w pokoju, choć już nie w przyjaźni. Dziewczyny często się dziwiły, że Caroline znalazła przyjaciółkę w Rebece, jednak nie krytykowały tego i zaakceptowały. Stefan i Damon też nie wchodzili sobie już w drogę jak kiedyś.
- Jak się czujesz? - spytała Elena, gdy usiedli na kanapie.
- Dobrze. A co u was?
Klaus wrócił do nich i usiadł obok Caroline, obejmując ją ramieniem.
- Także. - uśmiechnęła się Bonnie. - Jednak czuje złe wibracje od Ciebie Caroline. Jakiś strach. Coś Cię niepokoi? - zmartwiła się.
- Jestem w ciąży. Każdego dnia coś mnie niepokoi. - zaśmiała się Caroline.
- W sumie masz racje.
Posiedzieli jeszcze jakiś czas, porozmawiali, pośmiali się i poszli. Caroline bardzo dobrze zrobiła taka odskocznia. Zawsze uwielbiała towarzystwo ludzi, ale życie postarało się o to, żeby szybciej dorosła. I tym sposobem była już po ślubie z brzuszkiem. Cieszyła się jednocześnie, bo chociaż z wielu rzeczy musiała zrezygnować, to wiele rzeczy zyskała. Zyskała rodzinę, a odkąd stała się wampirem obawiała się o to, że nigdy nie znajdzie nikogo odpowiedniego z kim będzie mogła ją założyć. Nagle silny ból przeszył jej plecy.
- Aaaa ! - powstrzymywała dalszy krzyk, jednak nie potrafiła.
Obok niej płynnym ruchem znalazł się Klaus, a potem Rebekha i Damon.
- Czy to już? Zaczęło się? - Rebekha zadawała masę pytań.
- Nie. To dopiero początek. Dziecko zyskało taką moc, że chce się wydostać, jednak nie daje w tej chwili rady, ponieważ nie jest jeszcze ze strony ludzkiej tak bardzo wykształcone i organizm Caroline w tym wypadku będzie silniejszy.
- Ile tak będzie musiała się męczyć? - spytała przerażona Rebekha.
- Tego już nie wiem.
- Muszę wyciągnąć go/ją z niej. - powiedział przerażony Klaus.
- NIE ! Jeśli tylko go tkniesz, pożałujesz. - zagroziła Caroline, po czym znów starała się stłumić krzyk..
Nagle dziecko się uspokoiło, a ona otarła łzy i pot z twarzy. Wszyscy odetchnęli i usiedli z ulgą wypisaną na twarzach.
- Wiesz, że to się powtórzy, prawda? - spytał Damon, a Caroline pokiwała glową.
- Skąd tyle o tym wiesz?
- Kontaktowałem się ze starym znajomym, którego żona także była w ciąży.
- Znasz Franleja oraz Judit? - zdziwił się Klaus.
- Tak, znam.
- Ale skąd? - spytala Rebekha.
- Powiedzmy, że kiedyś byli w tarapatach.
- Powie mi ktoś kto to jest?! - niecierpliwiła się Caroline.
- Judit to pierwsza i ostatnia wampirka w historii naszego istnienia, która była w ciąży i urodziła.
- Jak widać już nie ostatnia. - Caroline wskazała na brzuszek.
- Jak widać.. - westchnęła Rebekha.
- Jej dziecko żyje?
- Tak.
- Chciałabym się z nią spotkać.
- Po co? - zdziwił się Klaus.
- Po prostu. Jest taka możliwość? - na pytanie Damon pokiwał głową i wszyscy zamilkli.

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział trzydziesty drugi + urodziny bloga + ogłoszenie

32
[ z perspektywy Klausa ]
    Jechaliśmy w ciszy. Dziś dzień ślubu, który oczekuję od pewnego czasu. Nie liczy się dla mnie nic po za tym, że dziś Caroline stanie się moją żoną. Tydzień, który spędziłem z Damonem pokazał, że tak naprawdę nie interesują mnie żadne inne kobiety po za nią. Chodziliśmy do wielu clubów i było tam pełno dziewczyn jednak tylko ona była w moich myślach. Dojechaliśmy na miejsce. Caroline i Rebekah pojechały do sierżant Forbes, a ja z Damonem zacząłem się zbierać. Gdy nałożyłem na siebie garnitur, przypomniało mi się wszystkie momenty, w których byłem tak ubrany na spotkaniu z Caroline. Pamiętam idealnie wszystkie nasze spotkania i wszystkie szczegóły.
- Gotowy? - Damon zajrzał do mojego pokoju.
- Tak, tak..
    Dojechaliśmy na miejsce. Wszystko wyglądało jak z bajki. Wielki ogród, krzesła dla gości, a przed nimi niewielki ołtarzyk, w altance przy, którym stał urzędnik. Stanąłem przed nim, a za mną Damon. Nagle melodia zaczęła grać i na dywan za gośćmi wyszła Rebekha. Miała na sobie czerwoną sukienkę na ramiączkach do kolan i wysokie czarne szpilki. Nagle, gdy Rebekha była w połowie drogi, za nią wyszła Caroline. Wyglądała olśniewająco! Miała suknię bez ramiączek, która ciągnęła się, aż do samej podłogi. Włosy upięte, na których trzymał się welon sięgający do pasa. Zaczęła iść krokiem pełnym gracji. Wtedy wiedziałem, że lepiej trafić nie mogłem.

[ z perspektywy Caroline ]
    To był ten moment. Mama ucałowała mnie  czoło i poszła usiąść w pierwszym rzędzie. Rebekah tylko się uśmiechnęła, muzyka zaczęła grać, a ona ruszyła do przodu. Odczekałam chwilę i wyszłam za nią. Zobaczyłam Klausa stojącego przed gośćmi i nagle przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie. Nigdy nie sądziłam, że to właśnie z nim będę, aż do końca mych dni. Miał ten sam błysk w oku i uśmiech, gdy po raz pierwszy mnie zobaczył. Gdy szłam rozglądałam się dookoła i spoglądałam na twarze gości. Mieszały się tylko dwa rodzaje emocji : wzruszenie i szczęście. Nawet Elena, Stefan oraz Bonnie nie mieli skwaszonych min, tylko widniały uśmiechy. Stanęłam obok Klausa, który delikatnie chwycił moją dłoń. Urzędnik zaczął coś mówić, potem Damon wyciągnął z kieszeni dwie obrączki i podał Klausowi.
- Teraz weźcie obrączki do ręki i niech pan młody powtarza za mną.
- Właściwie to przygotowaliśmy swoje. - szepnęłam, a on z uśmiechem pokiwał głową, w tym samym czasie ja zwróciłam spojrzenie na Klausa.
- Tak naprawdę nic nie napisałem i nad niczym się nie zastanawiałem co mógłbym teraz powiedzieć. - westchnął. - Jednak wiem jakie są moje uczucie do obecnej tutaj mojej najukochańszej Caroline. - wypowiedział słowa z mocnym akcentem. - Jest to kobieta, u której zyskałem w oczach dopiero przy kolejnych spotkaniach, bo nasze pierwsze nie było zbyt dobre. Jednak ja to poczułem od początku, wiedziałem, że pewnego dnia Caroline zacznie życie tuż u mojego boku, tak samo jak ja przy niej. Nigdy nie byłem osobą zbyt uczuciową, emocjonalną, ale teraz wiem co oznacza przekładać cudze szczęście ponad własne. Caroline jest dla mnie wszystkim. Tak więc Caroline.. - popatrzył mi głęboko w oczy. - Dziś tutaj składam przysięgę, że będę trwał przy Tobie do końca mych dni i choćby spotkała nas najgorsza tragedia nie opuszczę Cię. - wsunął pierścionek na mój palec, a wtedy ja wzięłam do ręki drugą obrączkę i oplotłam dłonią jego rękę.
- Zazwyczaj mam wszystko tak dopracowane, jednak dziś także postanowiłam powiedzieć to co jest wewnątrz mnie. Tak wiele osób próbowało nas rozdzielić, jednak my pokazaliśmy, że jesteśmy sobie pisani. Niejedną sytuację przetrwaliśmy i niejedną sytuację przetrwamy. Dziś chcę, abyś wiedział, że zawsze będę przy Tobie, choćby świat się walił, a piekło zamarzło, nie opuszczę Cię, bo Cię kocham. - łzy pociekły mi po policzkach, gdy wkładałam obrączkę na jego palec.
- A teraz proszę o podpisy tutaj i tutaj. - najpierw ja wzięłam do ręki długopis i podpisałam się na papierach, a potem Klaus. - Teraz jeszcze świadkowie. - Damon i Rebekha nie czytając, z uśmiechami na twarzy podpisali i wrócili na soje miejsca. - Na mocy prawa, które zostało mi dane ogłaszam Was mężem i żoną. Możecie przypieczętować to pocałunkiem. - nagle Klaus lekko pocałował mnie w usta, wtedy wybuchł okrzyk radości i braw.
- Teraz zapraszamy wszystkich na wesele. - uśmiechnęłam się do gości i wskazałam drogę do budynku.
    Gdy weszłam było tak jak sobie zaplanowałam to od dawna. Wszystko wyglądało jak z bajki. Nagle znów zebrało mnie na mdłości. Gdy usiedliśmy do stołu, po chwili wstałam i zabrałam ze sobą Rebekhę pod pretekstem pójścia do toalety. Sprawdziłam, czy kabiny są puste.
- Znów mam mdłości, nie wiem co się dzieje.
- Nic Ci nie chciałam mówić, ale..
- Ale co?
- Caroline.. jesteś w ciąży.
Nagle zrobiło mi się słabo. Nie wiedziałam jak to jest możliwe, w końcu wampiry nie mogły mieć potomstwa.. a tu nagle.
- Ale jak?
- No nie wiesz jak?
- Wiem jak, ale nie wiem jak.
- Powinnaś powiedzieć Klausowi.
- Powiem, ale dopiero po weselu, na razie powinnam się cieszyć tym dniem.
- Masz racje. - Rebekha mocno mnie przytuliła. - Masz szczęście. - uśmiechnęła się i wyszła z toalety.
Popatrzyłam w lustro, poprawiłam suknię i welon i również wyszłam. To była wspaniała noc, tańczyliśmy, rozmawialiśmy z gośćmi. Było tak jak sobie wyobraziłam, jednak wiedziałam, że czeka mnie jeszcze rozmowa z Klausem.

_____________________________________________________________________
Urodziny bloga !
Dzisiaj dotarło do mnie, że akurat 21 maja mija rok odkąd powstał ten blog ^ ^
Chciałabym podziękować wszystkim czytelnikom tego bloga ; ) Wiem, że rozdziały nie są tak długie jak na początku, ale staram się, bo wiadomo szkoła i to wszystko. Miło mi jednak, że wpadacie tutaj i niektórzy zostawiają komentarze ;) Komentarze wasze są taką moją mobilizacją, bo wiem wtedy, że ktoś wpada, czyta, interesuje się tym. Miło mi się je czyta i mam nadzieję , że wciąż je będziecie zostawiać po swojej wizycie. Myślę, że na jednym roku się nie skończy ta historia i postaram się wciąż powracać tutaj z nowymi pomysłami i myślę, że będziemy świętować kolejne urodziny tego bloga.
Z okazji tego wszystkiego, zmontowałam filmik o naszej kochanej parze z TVD, czyli o Caroline i Klausie. Mam nadzieję, że się spodoba, chociaż w najmniejszym stopniu.


_________________________________________________________________________
Mam też krótkie ogłoszenie.
Dzisiaj powstał kolejny blog, który będzie opowiadał historię miłości między uczennicą, a nauczycielem. Serdecznie zachęcam do czytania, ponieważ to projekt, który stworzyłam jeszcze w tamtym roku, jednak nie opublikowałam go nigdzie, a dzisiaj znalazłam trochę czasu i postanowiłam się za to zabrać.
Adres bloga: miloscponadwszystkieprzeciwnoscilosu.blogspot.com
A także mam dla was zwiastun, który sama stworzyłam.
trzymajcie się < 3

sobota, 18 maja 2013

Rozdział trzydziesty pierwszy .

[ z perspektywy Klausa ]
    Dojechaliśmy na miejsce szybko i od razu wpadliśmy w wir imprez i alkoholu. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że pewne alkohole tak silnie działają na wampiry. Nagle stanęliśmy przed klubem ze striptizem.
- Nie.. daj spokój Damon.
- To ty daj spokój. Hej to twój ostatni tydzień wolności. Wyluzuj troche ! - wszedł do środka, a ja po chwili wahania podążyłem za nim.
Zaczęliśmy pić i oglądać występy taneczne. Po dwóch godzinach straciłem łączność z normalnym światem..

[ z perspektywy Caroline ]
    Przeglądałyśmy kolejny sklep z ubraniami. Wciąż patrzyłam na ekran telefonu w oczekiwaniu, że zaraz zadzwoni. Klaus nie odzywał się od wczoraj i nie odpisywał na żadne z wiadomości. Mój niepokój z każdą minutą narastał coraz bardziej.
- Damon się odzywał? - spytałam Rebekhi.
- Caroline.. przestań. Daj im się troche rozerwać.
- Może masz racje.
- Oczywiście, że mam.
- Muszę już iść, poradzisz sobie sama w dalszych poszukiwaniach sukienki? 
- Jasne. Ale może jako panna młoda, będziesz chciała zobaczyć jak twoja druhna będzie wyglądać. Nie chce zrobić Ci problemu potem sukienką, która Ci sie nie spodoba. - uśmiechnęła się.
- Daj spokój ! Masz wspaniałe wyczucie stylu i wierzę, że będziesz wyglądała cudownie, abyś tylko mnie nie zdołała przebić. - uśmiechnęłam się.
- Haha, nie ma sprawy.
Pożegnałyśmy się i poszłam, aby dokończyć wszystkie przygotowania związane ze ślubem. Najpierw pojechałam, aby dokończyć wszystkie sprawy związane z cateringiem. Musiałam wybrać dania i ciasta, które się pojawią na stołach oraz tort, który wjedzie do środka równo o północy. Wybrałam tort o nazwie " Słodka Dracula ". Czekoladowy z truskawkowymi dodatkami i bitą śmietaną. Po ustaleniu wszystkiego, pojechałam, aby zobaczyć sale, w której miało się odbyć przyjęcie. Trzeba było zacząć w końcu ustalać wszystkie dekoracje jakie powinny się znaleźć. Sala była ogromna. Klaus uważał, że nie po to ma tyle pieniędzy, aby oszczędzać na tym wszystkim. Chciał, aby wszystko było przygotowane tak jak od zawsze o tym marzyłam. To było jak z bajki. Wszystko było tak cudowne i aż dziwne było dla mnie, że nie ma żadnych kłopotów w tym czasie. To mnie trochę przerażało, to było coś w stylu tego powiedzenia " cisza przed burzą ", jednak nie potrafiłam sobie wyobrazić co mogłoby popsuć tak cudowną chwilę. Nagle mój telefon zabrzęczał. Spojrzałam na ekran, wiadomość była od Damona.
- Przepraszam na chwilę. - uśmiechnęłam się do osób, z którymi omawiałam cały wystrój.
Kliknęłam " odczytaj wiadomość " i na ekranie wyświetlił się tekst " Wszystko jest ok. Odebrałem Klausowi telefon, aby się trochę oderwał od tego całego stresu, wracamy w dzień ślubu. ". To są chyba jakieś żarty! Przeczuwałam, że nie powinnam go puszczać z Damonem, ale coś mnie podkusiło, że a może jednak.. Teraz to wiedziałam na sto procent, że muszę sama się wszystkim zająć.
    Załatwiłam jeszcze kilka spraw i wróciłam do domu. Rebekhi jeszcze nie było. Wzięłam książkę i wyszłam na dwór na huśtawkę. Wszystko już było gotowe.. dekoracje, sala, jedzenie, tort, suknia. Więc dlaczego miałam pretensje, że Klausa tutaj nie ma? I tak wszystkim ja się zajmowałam, ale zawsze miałam jego wsparcie obok. Może to po prostu już jest przyzwyczajenie i tęsknota? Nie potrafię bez niego wytrzymać. Za bardzo mi na tym wszystkim zależy. Staram się, aby wszystko było idealnie, jak zawsze.. i jak zawsze coś musi się popsuć. Chciałam jednak tym razem myśleć pozytywnie. Może i dobrze, że Klaus postanowił się oderwać od tego. Jemu najbardziej należy się odrobina rozrywki i spokoju. Jednak wciąż czarne myśli zajmowały moją głowę.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział trzydziesty .

     Wróciłyśmy do domu i od razu poszłam do Klausa. Siedział i rysował coś w salonie.
- Cześć kochanie. - uśmiechnął się na mój widok.
- Posłuchaj.. ja nie wiem.. ale po prostu.. one tam stały.. a ja.. a wtedy ona.. no i ja.. no i zobaczyłam.. i one mówią jak ładnie itd.. i ja sama nie wiedziałam.. ale wtedy ona.. no i wkońcu się poddałam. - chodziłam w tą i z powrotem. - a teraz ja.. czuje się koszmarnie.
- Spokojnie, jeszcze raz od początku pełnymi zdaniami. - Klaus przyciągnął mnie do siebie i posadził na kolanach.
- Szukałam butów na ślub. Chodziłyśmy wraz z Rebeką i nie mogłyśmy znaleźć. W końcu zobaczyłam śliczne buty no i weszłyśmy przymieżyć. Były cudowne, ale wtedy zobaczyłam cene i po prostu nie mogłam, ale Rebekah powiedziała, że dałeś jej karte i wogóle. i zapłaciła za nie, a teraz mi głupio, bo tyle wydałeś.
- Czyli ile? - popatrzył na mnie Klaus.
- Około 6 tysięcy. - powiedziałam jednym tchem.
- Uwierz taka kwota nie jest dla mnie niczym wielkim. - zaśmiał się. - To jest wielki dzień i chce, abyś była w nim szczęśliwa.. a te kilka złotych.
- Kilka?! Kilka?!! Ja tu się zamartwiam, a ty do mnie mówisz, że kilka.. - spojrzałam na niego. - Nawet nie wiesz jak mi spadł kamień z mojego nie bijącego serca. - rzuciłam się mu na szyję.
- Wybaczcie, że przerywam. - usłyszałam głos Damona. - Ale Klaus powinien zacząć się pakować, bo mamy rezerwacje.
- Jedziecie gdzieś? - popatrzyłam zdziwiona, że nic nie powiedział.
- A jedziemy gdzieś? - Klaus tym samym wyrazem twarzy popatrzył na Damona co ja na niego.
- Wieczór kawalerski. - odparł Damon.
- Tydzień przed ?
- Zgadza się!
- To świetny pomysł. - klasnęłam w ręce.
- Czy ja wiem. - wzruszył ramionami.
- Daj spokój! To tradycja! - uparłam się i popatrzyłam na niego wzrokiem, który zawsze potrafił go przekonać.
- No dobrze, dobrze.

[z perspektywy Klausa]
     Nie byłem zbyt pozytywnie nastawiony do pomysłu Damona, jednak robiłem to dla Caroline. Udaliśmy się do pokoju, aby pobyć przez chwilę sami, można by rzec takie pożegnanie przed wyjazdem. Caroline położyła się na łóżku, a ja obok niej. Wtuliła się we mnie, a ja przygarnąłem ją do siebie z całej siły.
- Już za tydzień.. - wyszeptała.
- Caroline.. jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości..
- Oszalałeś ? - wyszeptała, śmiejąc się jednocześnie. - Nawet nie wiesz jak bardzo pragnę tego dnia. Chyba, że ty.. - urwała w trakcie zdania.
- Odkąd tylko Cię zobaczyłem wiedziałem, że będę o Ciebie walczyć, więc teraz nie mógłbym odpuścić.
Nagle poczułem jak się uśmiecha i sam się uśmiechnąłem. Gdy byłem z  nią nie byłem tym okrustnym i masochistycznym potworem, jednak Caroline wiedziała jaki jestem naprawdę i nie przeszkadzało jej to.
- Nie chciałbym wam przeszkadzać gołąbeczki.. - Damon wpadł do pokoju. - Czas jechać !
Popatrzyliśmy się na niego oboje i westchnęliśmy.
Na werandzie Caroline dała mi pełny uczucia pocałunek. Musiałem poczuć i nacieszyć się tym smakiem, ponieważ rozstawałem się z nią na dwa dni, a od jakiegoś czasu każdy dzień spędzaliśmy razem.
     Wsiadłem do samochodu, uśmiechnąłem się do Caroline i Rebekhi i wraz z Damonem ruszyliśmy z podjazdu w drogę.

[ z perspektywy Caroline ]
     Już czułam jak tęsknota za Klausem narastała, jednak wiedziałam, że muszę wytrzymać. Postanowiłam wraz z Rebekhą, że my także nie zaprzepaścimy takiej okazji wolnych dwóch dni i także zorganizujemy sobie weekend bez mężczyzn. Rebekha zaproponowała, żeby go spędzić w stylu ludzi, czyli wypożyczyć jakiś film i kupić słodyczę i fast-food. Przystałam na tą propozycję, bo czasem tęskniłam i sięgałam często w głąb pamięci ku mojemu staremu życiu.
     Siedziałyśmy w salonie na kocach, przed TV, opychając się niezdrowym jedzeniem.
- Jakie to uczucie? - spytała Rebekah.
- Nie rozumiem..
- Jakie to uczucie wiedzieć, że za tydzień wychodzisz za mąż?
- Sama nie wiem. Wciąż nie dochodzi do mnie ta myśl. Zawsze sobie wyobrażałam tą chwilę. Jednak, gdy zostałam wampirem.. wmówiłam sobie, że nigdy te wyobrażenia się nie spełnią, że nigdy nie pokocham kogoś tak jak on mnie, że nigdy nie założę rodziny i nie spotkam tej wyjątkowej osoby. Potem sobie uświadomiłam, że to jest możliwe, jednak tak naprawdę to poczułam, gdy poznałam Klausa. Oczywiście nie od razu.. a może od razu, tylko nie chciałam do siebie dopuszczać myśli, że mogę być z kimś takim jak on.
- Jednak nigdy nie będziecie mieli dzieci..
- To fakt. Nigdy nie będziemy ich mieli. - westchnęłam. - Jednak dla Klausa to dobrze, bo nie lubi dzieci. - zaśmiałam się.
- Zawsze o tym marzyłam.
- O czym ? O ślubie?
- O ślubie, o kimś z kim spędzę resztę życia, z kim będę miała dzieci, z kim się zestarzeję, z kim będę się opiekować wnukami. Jednak moje marzenia się nie spełnią.
- Przecież masz Damona.
- Damon.. jest kimś kogo nie wyczuje. Jednego dnia jest tak, a drugiego inaczej. Jednak w życiu nie będziemy mogli mieć dzieci, nigdy nie będzie końca. Rozumiesz?
- Rozumiem. - westchnęłam. - Czasem w życiu trzeba po prostu dać się ponieść uczuciom i nie myśleć o niczym więcej, bo wtedy nic nie będzie już dobrze.
- Może masz racje...
- Ja mam rację. - przysunęłam się bliżej niej i objęłam ją, a ona oparła głowę na moim ramieniu i znów wgapiałyśmy się obie w film.
Zastanawiałam się nad słowami, które powiedziała Rebekah. Reszta życia, wieczność, dzieci, wnuki - teraz tylko te słowa kłębiły się w mojej głowie.

piątek, 15 marca 2013

Rozdział dwudziesty dziewiąty .

[ z perspektywy Klausa ]
     Caroline i Rebekah udały się na zakupy, a Damon gdzieś pojechał. Ja natomiast czekałem na Bonnie siedząc w salonie przy kominku i rysując kolejne bazgroły na zwykłych kartkach papieru. Czasem myślałem nad tym jak łatwo byłoby coś narysować i po prostu to wcielić w swoje życie, jednak to tak nie działało.
     Dzwonek do drzwi zadzwonił, a ja podniosłem się, aby otworzyć drzwi. Podszedłem i chwyciłem za klamkę.
- Bonnie, miło cię widzieć. - uśmiechnąłem się i skłoniłem głową.
- Daruj sobie Klaus.
- Zapraszam. - gestem ręki wskazałem wnętrze.
Bonnie przekroczyła próg i udała się do salonu, a ja w ślad za jej krokami.
- Gratuluje z okazji zaręczyn i ślubu.
- Dziękuje, proszę usiądź. - poczekałem, aż to zrobi, po czym usiadłem naprzeciw niej. - Mam nadzieję, że zaproszenie doszło i pojawisz się w tym ważnym dniu dla twojej przyjaciółki.
- Byłej przyjaciółki.. - poprawiła mnie szeptem. - Ale nie w tym rzecz, oczywiście rozważam przyjście. Jednak nie przyszłam potwierdzać mojej obecności, tylko dowiedzieć się w jakiej sprawię do mnie dzwonisz.
- Widzisz.. właśnie dzwonie w takiej sprawie, która jest powiązana z tym dniem i twoją jak twierdzisz " Byłą przyjaciółką ".
- Mów dalej..
- Ostatnio ja i Damon wytropiliśmy coś. Istotę bardzo potężną.
- Tak, czuję ją.
- Czujesz ją ?
- Rzuciłam zaklęcie, gdy ktoś odmienny od ludzi przekracza granicę Mystic Falls wtedy czuję to.
- A wyczuwasz co to za istota i kim jest ?
- Niestety to nie tak działa.
- A to szkoda..
- I co w związku z tym kimś lub czymś?
- Widzisz.. to coś daje Caroline znaki. Stwarza sny i myśli w jej głowie, które są przestrogą, że zabije albo ją, albo kogoś bliskiego z jej otoczenia. Chciałbym.. abyś chociaż na ten jedyny dzień, który Caroline planuje już kilka dobrych miesięcy stworzyła jakąś ochronę poprzez zaklęcie.
- Dobrze.
- Zgadasz się ?
- Oczywiście. Caroline jest jedną z osób, które zasługują na ten dzień. Dziwi mnie jedynie dlaczego ty będziesz dzielił szczęście wraz z nią, ale w to nie będę ingerować, ponieważ jest już dorosła i skoro chce z tobą spędzić resztę życia to naprawdę musisz mieć coś w sobie. W takiej chwili więc muszę zapomnieć o przyszłości i wam pomogę.
- Dziękuje Ci bardzo Bonnie, będę Ci dłużny.
- Daj spokój Klaus, życzę miłych przygotowań i widzimy się za jakiś czas na ślubie. - Bonnie podniosła się z miejsca i skierowała do wyjścia. - Uważaj na nią Klaus.. mimo, że nie jest jak kiedyś, wciąż zależy mi na jej szczęściu i zdrowiu. - w odpowiedzi tylko kiwnąłem głową i już widziałem jak drzwi zatrzaskują się za nią.
Usiadł wygodnie w fotelu ze szkicownikiem w ręku i po mału zaczął kreślić linie na kartce.

[z perspektywy Caroline]
       To było już czwarte centrum handlowe, które wraz z Rebekhą postanowiłyśmy odwiedzić. Moja suknia ślubna była cudowna, jedynie do niej musiałam dokupić buty, a z moim gustem i wymaganiami ciężko było trafić na jakieś ładne i takie, które by pasowały. Nagle moim oczom ukazały się idealne buty. Były białe, ale z połyskiwały na nich srebrne diamenciki. Były cudowne, wkleiłam oczy w szybę i przyglądałam się na nie non stop.
- Podobają Ci się ? - spytała Rebekah.
- Bardzo !
- A więc znalazłyśmy buty !
- Rebekah, daj spokój. To najdroższy sklep z butami jaki może być, wiesz ile będą kosztować.
- A zapomniałaś już, że w twój przyszły mąż ma tyle pieniędzy, że takie buty to dla niego nic trudnego.
- Rebekah, to są jego pieniądze, nie moje.
- Proszę bardzo. - wyjęła nagle z torebki jakiś niebieski prostokącik. - To jego karta, którą sam dał, więc masz prawo kupić.
- Sama nie wiem..
- Mniej gadania, więcej przymierzania.
Już po dwóch minutach miałam na nogach piękne szpilki.
- Są cudowne ! - wykrzyknęła Rebekah. - Bierzemy ! - uśmiechnęła się do ekspediętek, które odwzajemniły uśmiech i skinęły głowami. - Perfect! - przyklasnęła w dłonie.
Zdjęłam buty i podeszłyśmy do kasy.
- Razem 5,350 złotych. - powiedziała kasjerka.
Zamurowało mnie.. nie dziwiłam się, że takie buty tyle kosztują, bo były tego warte, jednakże zdziwiło mnie zachowanie Rebekhi, opanowana i spokojna, wydawało się, że już nie raz płaciła tyle za parę butów.
- Życzę miłego dnia. - usłyszałam uśmiechniętą dziewczynę zza lady.
- Dziękujemy, wzajemnie. - wybąkałam i uśmiechnęłam się na pożegnanie.
Chodziłyśmy jeszcze trochę po sklepach, ale wciąż było mi dziwinie, że tyle zostało wydane na jedną parę butów. Nic natomiast nie mówiłam Rebece, bo wiedziałam jaka będzie jej reakcja.

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział dwudziesty ósmy .

     Przygotowania szły pełną parą. Okazało się, że ja i Klaus jesteśmy jedną z tych par, która musi mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Sala załatwiona, muzyka też, zaproszenia wypisane..
- No właśnie zaproszenia ! - wykrzyknęłam i szybko się zerwałam z krzesła. - Muszę wysłać zaproszenia, całkiem zapomniałam!
- Nie martw się, już to załatwiłam. - powiedziała spokojnie Rebekah.
- Naprawdę ? Dziękuje Ci, nawet nie wiem jak mogłam o tym zapomnieć.
- Spokojnie, w tym przypadku można. W końcu nie często wychodzisz za mąż.
No właśnie, wychodzę za mąż. Już za niecałe 4 dni miałam stanąć przed urzędem przy boku Klausa i złożyć przysięgę. Ustaliliśmy, że tak będzie najlepiej. Moja mama upierała się przy ślubie kościelnym, ale zmieniła zdanie tylko, gdy zobaczyła moje kły. Byłam mordercą, byłam krwiopijcą, zabiłam, a już nie mówiąc kim był Klaus. Nie potrafiłabym z myślą o tym stanąć w kościele przed wszystkimi i udawać. Zaprosiliśmy wiele osób, w tym także Stefana, Elenę, Bonnie oraz resztę rodzeństwa Klausa. Zastanawiałam się nad zaproszeniem Tylera, jednak zrezygnowałam z tego. Nie potrzebuje tam kogoś kto tylko by mnie stresował, na pewno nie w takim momencie w moim życiu. Nagle usłyszałam ryk silnika, który gaśnie. Drzwi lekko się otworzyły i zamknęły, a do salonu wszedł Damon i Klaus, których ubrania były pokryte krwią.
- Co się stało?! - wykrzyknęłam.
- Jesteście rani ? - Rebekah zerwała się na równe nogi.
- Nie.. po prostu pozbywaliśmy się ciał. - odparł Damon.
- Jakich znowu ciał?! - wykrzyknęłam.
- Ktoś lub coś wtargnęło do Mystic Falls i pozabijało wiele osób. - powiedział Klaus.
- I nie wygląda na to, żeby zaprzestało to coś. - dopowiedział Damon.
Usiadłam na kanapie. Od dwóch tygodni budziłam się z koszarów, w których mój ślub kończy się bardzo źle. Za pierwszym razem to po prostu była jakaś błahostka, ale z czasem sny pojawiały się gorszę, a ostatni był o tym jak ktoś zabija Klausa i to w środku jego przysięgi. A co jeśli to ma się sprawdzić, co jeśli w najpiękniejszy dzień w życiu straci wszystko ?
- Nie będzie ślubu. - powiedziałam po cichu.
- Co takiego?! - wykrzyknęła Rebekah.
- Caroline, kochanie o czym ty mówisz ? - Klaus podszedł do mnie. - Czyżbyś się rozmyśliła ? - spytał niepewnie.
- Nie, to nie o to chodzi. Tylko to coś.. co zabija.
- Nie przejmuj się tym. Znajdziemy tego kogoś i sami go zabijemy.
- Nie rozumiesz.. to coś jest potężne.
- Skąd to wiesz ?
- Ze snów. Od dwóch tygodni mam złe przeczucia. I z każdą nocą mam coraz bardziej koszmarne sny. W ostatnim.. zabija ciebie Klaus, gdy stoisz obok mnie i właśnie składasz przysięgę. Nie mogę Cię stracić.
- Caroline, to tylko sny. - wziął moją dłoń w swoje ręce.
- A co, jeśli nie?
- Wtedy się zaczniemy martwić, jak na razie nie pozwolę, żeby to coś zepsuło coś co jest dla nas tak ważne.
- Naprawdę tak sądzisz ? - spytałam i popatrzyłam na niego.
- Ja to wiem. - odparł i pocałował mnie w czoło.
Wiele osób się dziwiło jak udało mi się tak zmienić Klausa. Prawda jest taka, że Klaus się wcale nie zmienił. Wciąż nocą wymykał się, żeby się pożywić ludzką krwią. Wiedziałam o tym, jednak tak mocne uczucia jakie żywiłam do niego pokonywało samą myśl, że pije człowieczą krew. Niekiedy potrafił usiąść i znów rozmyślać nad tematem armii hybryd. Twierdził, że to zapewniłoby mu, a raczej nam ochronę na całe życie. Jednak nadal nie wiedział w jak dobry sposób zrealizować ten plan.


[ z perspektywy Klausa ]
     Udałem się do pokoju. Musiałem wiele rzeczy przemyśleć, które wciąż narastały w mojej głowie. To coś co zabijało było potężne, co prawda nie tak jak ja, ale jednak było. A co jeśli sny Caroline się spełnią ? Czasem wampir lub czarownik może kontrolować czyjeś sny. W tej chwili już nawet nie martwiłem się o swoje życie, którego tak bałem się stracić. Bałem się o życie Caroline, o życie moje i Caroline, nasze wspólne. Miałem wiele wrogów. Nie raz ani nie dwa powtarzałem Caroline, że pakuje się w mocne kłopoty decydując się na ślub ze mną, jednak ona wciąż odpowiadała " To dla mnie nie ma znaczenia " , przy tym tak cudownie jak tylko ona potrafiła uśmiechała się. Caroline wiedziała kim byłem kiedyś, kim jestem i kim będę, taka jest już moja natura, a ona ją zaakceptowała. Co prawda także jest wampirem, ale to coś innego, zabija kiedy musi i nie pije ludzkiej krwi. Dla mnie zabijanie było zwykłą zabawą, a picie krwi rozrywką. Z tego pierwszego zrezygnowałem, jednak z tego drugiego nie potrafiłem. Trafiła mi się osoba w moim życiu, której szukałem przez wiele miliardów lat i nie pozwolę jej odejść. Muszę więc zadbać o to, aby wszystko poszło w tym dniu tak jak powinno, dla niej.. dla Caroline. Wyjąłem telefon z kieszeni.
- Witaj Bonnie. Mam do ciebie sprawę. Tak, chodzi o Caroline.