niedziela, 5 sierpnia 2012

rozdział dwudziesty .


Siedziałam przed miską płatków już od pół godziny. Zamiast jeść ciągle myślałam. W nocy nie spałam w ogóle. Widziałam jak Klaus wraz z Kolem odjeżdżali i aż ścisnęło mi serce. Jednak postanowiłam nie rozpaczać kolejny raz i zrobić sobie przerwe od facetów. Tylko, że to co czułam do Klausa było prawdziwe. Nagle drzwi do domu się otworzyły i do środka weszła Rebekah z opuchniętą od płaczu twarzą.
- Co się stało ? - zerwałam się z krzesła.
Usiadła na kanapie w salonie, a ja obok niej. Oparła mi głowe na ramieniu.
- Poszłam na randkę.
- Dopiero wróciłaś ?
- Tak, ale nie o to chodzi. Poszłam do klubu, w którym często przebywa Damon.
- Ostrzegałam cie, nie powinnaś igrać z ogniem.
- Wiem, ale cie nie posłuchałam. Z biegiem czasu wiem, że popełniłam błąd, ale to nie było najgorsze. Tak naprawdę on się wcale nie przeją, wręcz to on nie mógł się odpędzić od tłumu fanek.
- To Damon, wystarczy na niego spojrzeć i każda ulega.
- Niestety. Czuje się podle, bo myślałam, że to ja w tym wszystkim byłam górą, a jednak było na odwrót.
- Widzisz, znasz wystarczająco długo Damona, żeby wiedzieć, że z każdej sytuacji potrafi się wywinąć.
Nagle zadzwonił mój telefon, wyciągnęłam rękę i przyłożyłam ekran do prawego ucha. Damon prosił o spotkanie ze mną, więc się zgodziłam.
- Muszę jechać. - wstałam i zaczęłam iść po schodach.
- Do Damona, prawda ? - krzyknęła za mną, a ja jej nie odpowiedziałam.
Przebrałam się szybko w jakieś spodenki i bluzkę, a na nogi założyłam najzwyczajniejsze tenisówki. Wzięłam jednym ruchem telefon i klucze i wyszłam z domu. Ruszyłam w droge prosto do domu Damona. Denerwowali mnie takim swoim dziecinnym zachowaniem. Byli zbyt dumni, żeby się przyznać do tego uczucia i zbyt słabi, żeby je wyznać.
- O co chodzi ? - weszłam do jego domu bez zbędnego pukania albo witania się.
Damon siedział w salonie na kanapie, a w ręku jego jak to często bywa, gościła szklanka z alkoholem.
- Dzieje się ze mną coś dziwnego.. - westchnął.
- Co masz na myśli ? - usiadłam obok niego i także sobie nalałam Whisky.
- Jak pewnie wiesz, Rebekah wczoraj spotkała się z jakimś gościem, żeby wzbudzić we mnie zazdrość. Chociaż to mnie ani troche nie zaskoczyło. Zdziwiłem się, że chociaż wiem o co jej chodzi to tak naprawdę i tak jestem zazdrosny.
- I w związku z tym postanowiłeś też kogoś wyrwać tak? Aby ona była zazdrosna ?
- Co takiego ? - popatrzył na mnie zdziwiony. - Nie żartuj sobie, gdybym chciał to powaliłbym go jedną ręką.
- Rebekah mówi, że otaczał cie tłum dziewczyn.
- Koleżanki, z którymi czasem idę pograć w jakieś karty albo się napić. Czasem nawet można niezłą sumkę zarobić na jakimś zakładzie. - zaśmiał się.
- Czy nie możesz jej powiedzieć co do niej czujesz ?
- Moge.. - westchnął. - Ale wciąż się zastanawiam czy chce.
- To nie ma w ogóle sensu ! - wyrzuciłam ręce w góre i wstałam z kanapy.
- Ma, tylko ty go nie dostrzegasz. - westchnął.
- To mi to wytłumacz.. - stanęłam między kominkiem, a oknem.
- Nie jestem dobry.. w tych rzeczach, chodzi mi o związki. Prędzej czy później.. - westchnął.
- ktoś cie zrani. - zakończyłam za niego, a on odwrócił wzrok. - Damonie Salvatore, ty naprawdę masz uczucia! Ty się po prostu boisz.
- Ja się niczego nie boje. - odparł.
- Nie uddawaj ! Po tym jak Katherine i Elena cie skrzywdziły, boisz się po raz kolejny poznać uczucie zranienia. - westchnęłam i usiadłam z powrotem obok niego.
- A jeśli tak, to co? - odparł oschle.
- Właśnie nic ! To nic złego. Gdybyś wiedział ile razy mnie to spotkało, ale wiem, że na przyszłość mam twardszy tyłek w tych sprawach, więc jak mnie ktoś po raz kolejny w niego kopnie, to będę potrafiła oddać.
- No prosze, prosze. Caroline, waleczna kobieta. - zaśmiał się.
- Staram ci się tylko pomóc. - walnęłam go w ramie.
- Ok, chodzi o to, że.. sam nie wiem, chyba.. - zająkał się. - Dziękuje za to wszystko.
- Nie ma sprawy. - przytuliłam go lekko. - Od tego są przyjaciele i ciesze się, że już wiesz co to słowo znaczy. - zaśmiałam się.
- A co u ciebie i Klausa ? Jak tam się wasze sprawy toczą ? - uśmiechnął się.
- W końcu wszystko sobie wyznaliśmy.
- No prosze.
- Tak, a potem po kilku godzinach juz nas nie było. Klaus powiedział, że przeszkadza mu to, że miłość do mnie go zmieniła i musi wyjechać i tak zrobił.
- Wjerzysz w to ? - popatrzył na mnie.
- A co, nie powinnam ?
- Słuchaj, tyle o ciebie walczył i wierzysz w to, że tak łatwo by z tego zrezygnował ? Przecież on się nie zmienił, tyle tylko, że nie zabija już ludzi.
- O cholera ! Masz racje. - zerwałam się na równe nogi. - O nie ! Teraz to ma już u mnie przechlapane za kombinowanie. Nie wiem co zrobił, albo robi, ale serio mnie zdenerwował. Gdzie ja miałam oczy ?! Jasne, że mnie nie zostawił. Co ja sobie myślałam, on znowu ma jakiś durny plan i chce go zrealizować. Dzięki i cześć.
- Tylko nikomu nie mów o naszej rozmowie ! - krzyknął na pożegnanie, a ja tylko machnęłam ręką lekceważąco.
Tak, było kilka minut szczerości, a teraz wracamy do takiego traktowania się. Wsiadłam szybko do auta i pojechałam z powrotem do domu.
- Rebekah ! - krzyknęłam już w progu.
- Tak, Caroline ? - wychyliła głowe z salonu.
- Musimy porozmawiać. - oparłam ręce na biodrach, a ona tylko zrobiła zdziwioną i przestraszoną minę.

Z perspektywy Klausa
     Droga się dłużyła w nieskończoność. Nikt z nas się nie odzywał, cisza wypełniała samochód. Było słychać tylko cichy dźwięk z radia. Każdy się nastawiał przed dniami, które właśnie nadchodzą. Musimy się z tym zmierzyć i sprawdzić czy nam się uda, jeśli nie to po prostu zapłacimy za to życiem. Wciąż myśle o Caroline. Zraniłem ją, ja sam, a zawsze ją przed tym chroniłem ze strony innych. Tymczasem sam zadałem jej ból. Nigdy sobie tego nie wybacze. Jest kimś ważnym, to dzięki niej potrafie wciąż wstawać rano i się uśmiechać, jak za starych dawnych czasów, gdy byłem jeszcze człowiekiem. Tak, to prawda. Ona uwalnia we mnie tego nastolatka, którym byłem kiedyś, sprawia, że czuje się ludzko. Mam uczucia, które gdybym nawet chciał powstrzymać, to się nie uda, ponieważ są zbyt silne. To dziwne, że jeszcze nigdy nie podzieliłem się moimi myślami z kimś innym. Nawet z Rebekhą, która jest i była dla mnie najbliższą osobą. Jej oczywiście tego nie musze mówić. Ona potrafi odgadnąć nawet po moim wyrazie twarzy jaki mam nastrój lub co mnie dręczy. Wciąż nie wiem jak to robi, ale się jej udaje. Szkoda, że nie jestem tak zżyty z innymi jak z nią. Mam nadzieje, że gdy uda mi się zachować moje dotychczasowe życie to uda mi się także naprawić te konakty, aby były takie jak kiedyś, gdzie mogliśmy wszyscy na siebie liczyć. Lecz na początku zawalcze znów o miłość Caroline.

5 komentarzy:

  1. ''Dlaczego Klaus nie nie wytrzymał już w czasie podróży i nie wrócił na kolanach z bukietem róż do Caroline;'c'' Wiem, jestem królową dramatu LOL;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, czekam na następny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale z Klaus'a idiota! Jak mógł opuścić Caoline?! Mam nadzieję, że wrócą do siebie! I czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! Mam nadzieję że Klaus wróci do Caroline ! :D Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog.! Pisz dalej ;)

    OdpowiedzUsuń