Wróciłyśmy do domu zmęczone z dużo ilością toreb, w której każda była jakaś nowa rzecz. Wszystkie swoje zakupy położyłam przy kanapie w salonie i nalałam sobie do szklanki troche wody.
- Jestem wykończona. - westchnęła Elena i upadła na kanapę.
- Ale się opłaciło. - Bonnie weszła do salonu.
- No dokładnie, jutro zachwycimy wszystkich. - roześmiałam się. - Ale najpierw muszę się napić krwi. - wyjęłam z torebki woreczek z czerwoną cieczą.
Po tym jak wypiłam wodę, nalałam sobie do szklanki krew. I zaczęłam pić głębokimi łykami i rozkoszować się zapachem i smakiem.
- Wyobrażacie sobie. - popatrzyła Elena na nas dwie. - Jeszcze rok temu byłyśmy normalnymi licealistkami, a dziś jedna z nas jest czarownicą, która potrafi rzucić potężne zaklęcia. - popatrzyła na Bonnie, a potem przeniosła wzrok na mnie. - A druga jest wampirem, która potrafi szybko zabić i pije krew.
- Nie czepiaj się ! To właśnie robią wampiry. - zaśmiałam się. - Nie zapominaj, że jedną z nas kochają bracia wampirzy, a ona kocha ich.
- Jednego.. - poprawiła mnie Elena.
- Nie udawaj, że Damona nie darzysz żadnym uczuciem. - westchnęła Bonnie. - Fakt, może to nie miłość, ale to coś silnego.
- No tak, tak. Macie racje. - wbiła wzrok w podłogę.
- To nic złego. Stefan i Damon są fajni. - uśmiechnęłam się pocieszająco. - Stefan ma dobre serce i w gruncie rzeczy Damon też. Potrafi oddać własne życie za swoje.
- Zabił cię. - wtrąciła Bonnie.
- Nie wracajmy do tego. W sumie nie jest tak źle być wampirem dopóki ktoś nie będzie chciał Cię zabić i mama z tatem wybaczą ci tą przemiane.
- No właśnie. - przerwała Elena. - A jak tam z rodzicami ci się układa ?
- Z mamą jest świetnie, mamy teraz lepszy kontakt niż wtedy kiedy byłam człowiekiem. - zaśmiałam się. - A tato się stara, dzwoni co jakiś czas i pyta co u mnie i takie tam. To miłe, że dali mi szanse.
- No, to wspaniale. - rozpromieniła się Bonnie. Może chodźmy się umyć, przebrać w piżamy itd, a potem tu wrócimy ?
- Jak dla mnie świetny pomysł. - powiedziała Elena, a ja przytaknęłam biorąc do ust następny łyk krwi.
Szłyśmy po kolei do łazienki, aby się umyć i przebrać w piżamę. Gdy stanęłam pod strumieniem cieplej przyjemniej wody, znów powróciło wspomnienie Klausa stojącego przed moim domem. Zastanawiałam się czy powiedzieć to dziewczynom, bo w końcu były moimi najlepszymi przyjaciółkami od dziecka. Wiedziałam jednak, że za wszelką cenę będą starały się mi pomóc, nie patrząc na moje zdanie. Więc po zastanowieniu, stwierdziłam, że lepiej żebym tylko ja o tym wiedziała.
Gdy wyszłam dziewczyny już leżały na śpiworach, ja także położyłam się na jednym.
- Popcorn jest, chipsy są, inne przekąski też. - wymieniała Bonnie.
- I napoje. - dodała Elena.
- Dokładnie. To jaki film włączamy ? - spytałam
- No to Piżama Party albo Dziewczyny z drużyny 5 ? - zaproponowała Elena.
- Dziewczyny z drużyny. - odpowiedziałam z Bonnie w tym samym momencie.
Gdy Elena włączyła film, wszystkie zamilkłyśmy jedząc słodycze i fast-foody. W pewnych momentach śmiałyśmy, a w niektórych siedziałyśmy poważnie. Nawet sama nie wiem, w którym momencie zasnęłam.
Śniło mi się, że siedzę w swoim pokoju i z jakiegoś powodu jestem smutna. Miałam rozmazany makijaż na twarzy od łez i byłam ubrana w zwykłe szare dresy, w których chodzę jak coś co nie powinno mieć miejsca się wydarzy. Nagle w moim pokoju pojawił się Klaus, siadł koło mnie i bez słowa mnie przytulił przez jakiś czas siedzieliśmy tak w ciszy.
- Nie martw się w końcu zaakceptują to wszystko. - powiedział nagle.
- Czyli co ?
- Musiałaś go zabić.. - westchnął. - Musiałaś ratować siebie.
Popatrzyłam na niego zdziwiona i nie wiedziałam co mam zrobić.
- Ko.. ko.. kogo za.. zabi.. zabiłam ? - wybąkałam.
- Jeszcze ci jest pewnie trudno dojść do siebie, ale dasz sobie rade. - powiedziawszy to zniknął.
Przebudziłam się akurat wtedy, gdy na ekranie leciały już napisy końcowe.
- Lubie ten film. - uśmiechnęła się Elena.
- Tak, ja też. - przytaknęła Bonnie. - To może teraz pomalujemy sobie paznokcie? Co wy na to?
- Właściwie to bardzo dobry pomysł. - odezwałam się.
Wyjęłyśmy lakiery, które zakupiłyśmy dzisiaj w drogerii. Swoje paznokcie pomalowałam na kolor czarny matowy. Sama nie wiem dlaczego wybrałam ten kolor, ale tak jakoś przypadł mi do gustu. Elena postawiła na czerwień, a Bonnie na francuski.
- Która już jest ? - spytałam, gdy zaczęłam mocno ziewać.
- O kurde. - Elena spojrzała na zegarek. - Już po 1 w nocy. Ale ten czas szybko mija.
- No, żebyś wiedziała. - westchnęłam. - Chociaż mam przed sobą całą wieczność, to zobaczymy jak mi się kiedyś czas będzie dłużył. - zaśmiałam się.
- Brakuje mi tego.
- Ale, że czego ? Czasu ? - spytałam zdziwiona.
- Czasu spędzonego razem ! - zaśmiała się. - Kiedyś każdy dzień spędzałyśmy prawie razem, a dziś dobrze jak chociaż raz na dwa tygodnie.
- Masz racje. - zgodziła się Elena.
- Wiecie co, a może tak jeden dzień albo dwa będziemy spędzać we trzy? - po minie dziewczyn widziałam, że mój pomysł im się spodobał.
- No dobra. Tylko w jakie dni? - spytała Bonnie.
- Nie musimy ustalać dni. - odparłam, a one spojrzały na mnie pytająco. - Wystarczy, że wtedy kiedy będziemy wszystkie mogły to się zdzwaniamy i się spotykamy, bo gdy nie walczymy o życie lub się z kimś nie umawiamy to siedzimy same, a tak możemy posiedzieć same, ale we trzy. - uśmiechnęłam się.
- To jest naprawdę świetny pomysł. - uśmiechnęła się szeroko Elena.
- I o to chodzi. - zgodziła się Bonnie.
- Na jutrzejszą zabawę idziesz ze Stefanem, Eleno ? - zmieniłam temat i zaczęłam się obżerać popcornem.
- Tak. - uśmiechnęła się. - A wy, z kimś idziecie ?
- Cóż, Jeremy się mnie spytał czy z nim pójdę, a więc się zgodziłam. - odpowiedziała Bonnie. - A ty Caroline ?
- Z Damonem. - odparłam z pełnymi ustami.
- Z Damonem? - krzyknęły jednocześnie.
- No tak. - zrobiłam chwilową przerwę na przełknięcie. - Mamy razem sprawdzać jednocześnie, czy nic nikomu nie grozi tam, więc idziemy razem, ale oddzielnie, bo nie jako para. - wyjaśniłam.
- Skomplikowane, ale zrozumiałe.
- Też tak uważam. - uśmiechnęłam się.
- Caroline.. - zaczęła niepewnie Bonnie.
- Tak ?
- Ostatnio znów miałam jeden z tych moich dziwnych snów. Widziałam jak kogoś zabijasz, lecz nie widziałam dokładnie twarzy tego kogoś. Potem nas przepraszałaś, jednak twierdziłaś, że byłaś do tego zmuszona i nie miałaś innego wyjścia. Wiem także, że jak na razie to nie miało miejsca i nie jestem pewna czy będzie miało, ale pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.
- Nie ma sprawy. Wiem o tym, ale naprawdę nie wiem o co chodzi z tym snem. - westchnęłam z bezradności.
- Ok.
Czyli miałam dalszą część snów Bonnie. Jak to możliwe ? Sama nie wiem, chociaż bardzo bym chciała. Wiedziałam natomiast, że w to wszystko będą wmieszani moi najbliżsi oraz Pierwotni. Z jednej strony bałam się, że coś się może stać, a z drugiej byłam bardzo ciekawa tego wszystkiego. Dlaczego miałabym kogoś zabijać ? Równie dobrze oczywiście mogło się okazać, że to tylko zwykłe sny powiązane ze sobą, ale także nie mogłam wykluczyć, że mają w sobie pewne przestrogi prorocze. Czy powinnam powiedzieć dziewczynom o moim śnie? W sumie to nie wiem co by to zmieniło, w końcu i tak wiedziały, że zabije kogoś i będę tego strasznie żałować. Ja jednak także wiedziałam, że odwrócą się ode mnie w chwili kiedy to nadejdzie. Gdybym chociaż wiedziała o co chodzi, próbowałabym temu zaradzić. Pomyślałam kto by mógł w takiej sytuacji mi pomóc i nie wygadać się przed resztą. To głowy wpadło mi tylko jedno imię, Damon. Chociaż był wrednym i chamskim idiotą, to był szczery i potrafił dotrzymać obietnicy i słowa, nawet jeśli oznaczałoby to, że ktoś się na niego obrazi itd. Musiałam z nim jutro na ten temat porozmawiać.
- Caroline.. - usłyszałam głos Eleny.
- Tak ?
- Jak myślisz, oglądamy coś jeszcze czy idziemy spać? - spytała Bonnie.
- Nie wiem jak wy, ale ja jestem okropnie padnięta po tych zakupach, więc wolałabym się już położyć spać. - ziewnęłam po raz kolejny.
- Ja mam podobnie. - zgodziła się Elena.
- No to skoro tak. - Bonnie jednym klaśnięciem wyłączyła wszystko co było włączone. - Dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiedziała Elena.
- Słodkich snów. - po raz kolejny, gdy mówiłam to ziewnęłam.
Jutro czekał mnie ciężki dzień i musiałam się dobrze wyspać. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak szybko mogę zasnąć pod wpływem zmęczenia jako wampir.
sobota, 26 maja 2012
czwartek, 24 maja 2012
rozdział czwarty .
Po załatwieniu wszystkich spraw związanych z imprezą wróciłam z powrotem do szkoły. Ciągle myślałam o Klausie. Może byłam zbyt niemiła ? Nie, nie, nie. Dlaczego to ja cały czas miewałam poczucie winy ? On popełnił jakiś błąd, a to ja ciągle czułam, że znów zrobiłam coś nie tak. " Od tej chwili dość myśli na jego temat " - postanowiłam sobie w myślach.
Gdy weszłam do sali, gdzie miała się odbyć już jutro potańcówka zaniemówiłam z wrażenia. Wszystko było dokładnie tak jak sobie wyobrażałam, już teraz miałam przeczucie, że to będzie niezapomniany wieczór.
- Jest cudownie. - wydusiłam z siebie.
- Podoba Ci się? - uśmiechnęła się Elena.
- I to bardzo. - odwzajemniłam uśmiech.
- Wpadłyśmy na pewien pomysł z Eleną. - uśmiechnęła się tajemniczo Bonnie.
- Jaki ? - spytałam.
- Co ty na to, żebyśmy wieczorem się wybrały na zakupy? - spytała Elena. - A potem pojechały do Bonnie na noc.
- Świetny pomysł ! - klasnęłam w ręce. - Mojej mamy i tak nie ma w domu na jakiś czas, więc przynajmniej nie spędzę tego czasu sama.. Tylko przedtem będę musiała wpaść do domu.
- Oczywiście. - odparła Bonnie. - Może spotkajmy się o 17 u mnie ? Zostawicie swoje rzeczy, a potem ruszymy podbijać centra handlowe.
- Jak dla mnie bomba ! - uśmiechnęła się Elena.
Po lekcjach od razu ruszyłam do domu. Sądziłam, że wieczór z dziewczynami pomoże mi jeszcze bardziej zapomnieć o nim.
- Po co ty zaczynasz o nim myśleć ?! - upominałam się ciągle.
Gdy zajechałam pod dom zobaczyłam Klausa. Stał na werandzie mojego domu.
- Co ty tutaj robisz?! - krzyknęłam z pretensją w głosie, gdy jeszcze nawet dobrze nie wysiadłam z auta.
- Proszę Cię, nie krzycz tak. - powiedział głosem, który był przepełniony spokojem i jego świetnym akcentem.
- Dobrze. - podeszłam do drzwi. - a więc.. - westchnęłam. - Co ty tutaj robisz?
- Dużo myślałem o tym co powiedziałaś. I masz rację, nie powinienem cię szpiegować, bardzo mi z tego powodu przykro.
- Przestań robić niektóre rzeczy, a potem przepraszać. Najpierw przemyśl, potem rób i tym sposobem możesz uniknąć konsekwencji, którą możesz ponieść za swoje błędy.
- Wiem, masz racje.
- Skończ przytakiwać. Już wolę tego złego Klausa niż tego skruszonego.
- Czyli jednak. - zaśmiał się i pewnym momencie znów ujrzałam Klausa, którego poznałam na samym początku. - Lubisz mnie.
- Tego nie powiedziałam. - obruszyłam się.
- Uwierz, ja i tak swoje wiem. - zaśmiał się i puścił oko. - Do zobaczenia Caroline. - wyakcentował każdą sylabę mojego imienia.
Gdy zaczął się oddalać.
- I tak cię nie lubie ! - krzyknęłam.
- Tłumaczą się tylko winni moja droga ! - odpowiedział.
Weszłam do środka i zamknęłam dobrze za sobą drzwi. Wiedziałam, że musimy jak najszybciej odebrać mu życie. Teraz czułam, że będzie trudno to zrobić, więc nie chciałam myśleć co będzie, gdy przyjdzie już na to czas.
Spakowałam wszystkie rzeczy, które były mi niezbędne. Jutro był wolny dzień w szkole, więc nie musiałam brać ze sobą żadnych książek ani nic z tych rzeczy.
- Mam nadzieje, że wzięłam wszystko. - rozejrzałam się po pokoju i wzięłam wszystkie rzeczy w rękę.
Na dole jeszcze raz sprawdziłam czy wszystko jest dokładnie pozamykane, gdy wyszłam z domu także zamknęłam drzwi na klucz. Wpakowałam wszystkie rzeczy do samochodu i ruszyłam w stronę domu Bonnie. Po drodze wstąpiłam jeszcze do sklepu, aby kupić słodycze i różne fast-foody.
- Widzę, że dobra impreza się szykuje. - zaśmiał się kasjer, gdy wypakowywałam wszystko z wózka na taśmę.
- No. - uśmiechnęłam się przyjaźnie. - Ile płacę ? - popatrzyłam na niego.
- 59.99. - odparł. - Tak przy okazji jestem Peter.
- Miło mi. Jestem Caroline. - podałam mu pieniądze i wpakowałam zakupy do siatki.
- Mam nadzieje, że chodzisz tutaj do liceum. - zaśmiał się.
- A co nowy jesteś ?
- Nie, ale jestem tutaj od niedawna, a głupio mi w tym stroju kasjera brać od ciebie numer. - uśmiechnął się. - wyjął pieniądze z kasy i podał mi do ręki. - Proszę, reszta 40.01.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się i na pożegnanie dorzuciłam. - Do zobaczenia w szkole.
- No tak. - uśmiechnął się.
Wyszłam ze sklepu, wszystkie zakupy włożyłam na tylne siedzenia samochodu i pojechałam dalej.
Następnym przystankiem był dom Eleny.
- Elena pośpiesz się ! - krzyczałam przez okno, podczas, gdy przyjaciółka żegnała się ze swoim chłopakiem.
- No już idę ! - odkrzyknęła po czym zaczęła biec w stronę auta.
Ona także wszystkie swoje rzeczy rzuciła na tył samochodu, a sama usiadła obok mnie.
- Już ? - zaśmiałam się.
- Tak już. - odparła zarumieniona.
Teraz kierunek już był prosto do domu Bonnie.
- A gdzie twój naszyjnik ?- spytała.
- Jaki ?
- Dzisiaj w szkole miałaś taki piękni z białego złota. Bardzo Ci pasował, ale nie miałam okazji powiedzieć tego. - uśmiechnęła się.
- Dziękuje, ale ja go tylko.. - próbowałam znaleźć odpowiednie słowa. - pożyczyłam. Od znajomego.
- Ah, rozumiem. - westchnęła. - Był naprawdę cudowny. - uśmiechnęła się.
- Dziękuje w imieniu tego kogoś. - zaśmiałam się.
Gdy dojechałyśmy na miejsce Bonnie juz na nas czekała w progu drzwi.
- No nareszcie ! - wykrzyknęła.
- Też miło Cię widzieć. - zaśmiałam się.
Wzięłyśmy nasze rzeczy, dodatkowo jeszcze zakupy, które zrobiłam i weszłyśmy do domu do salonu. Były już tam przyszykowane filmy i śpiwory.
- Będziemy się opychać, oglądać, gadać jak za starych dobrych czasów. - uśmiechnęła się Elena na wspomnienia z młodości.
- Ale najpierw czekają nas zakupy. - zaklaskałam w dłonie.
- No, masz racje. - przytaknęła Bonnie.
Przed wyjściem na miasto poszłyśmy się jeszcze odświeżyć.
- Pojedziemy moim samochodem. - zaoferowałam.
- Dobra. - zgodziła się Bonnie.
Gdy dotarłyśmy pod nasze ulubione centrum handlowe, znalazłam miejsce na parkingu jak najbliżej wejścia. Weszłyśmy do środka i od razu dałyśmy się porwać szaleństwu zakupów. Wchodziłyśmy do sklepów, przymierzałyśmy i od czasu do czasu, któraś z nas coś kupowała.
- Trzeba teraz jakieś sukienki na jutrzejszy wieczór. - postanowiłam.
Weszłyśmy więc tam, gdzie był największy wybór. Zaczęłyśmy szukać dla siebie odpowiednich sukienek. Bonnie postawiła na złotą, prostą na ramiączkach do kolan. Elena natomiast wybrała podobny fason tylko, że czerwoną i trzymała się jedynie na biuście. Ja natomiast wciąż szukałam i nie widziałam idealnej dla siebie. Nagle po pewnym czasie rzuciła mi się w oczy śliczna niebieska sukienka. Co prawda była lekko krótsza od sukienek dziewczyn, ale i tak postanowiłam ją przymierzyć. Gdy nałożyłam spodobała mi się jeszcze bardziej.
- Powinnaś ją wziąć. - powiedziały dziewczyny na mój widok.
Sukienka była na jedno ramię i podkreślała wszystko co dobre. W sumie to nie widziałam przyczyny dla czego mogłabym jej nie kupić. Pomyślałam nagle, że pasowałby mi ten szayjnik od Klausa i dotknęłam lekko swoją szyje. " Nie możesz o tym myśleć ! " znów się upomniałam. Przebrałam się z powrotem w swoje ubrania i poszłam z dziewczynami do kasy, aby zapłacić. Potem udałyśmy się po jakieś buty, oczywiście znów wybrałam wysoki obcas, ale jak na razie w takich właśnie czułam się najlepiej.
Gdy weszłam do sali, gdzie miała się odbyć już jutro potańcówka zaniemówiłam z wrażenia. Wszystko było dokładnie tak jak sobie wyobrażałam, już teraz miałam przeczucie, że to będzie niezapomniany wieczór.
- Jest cudownie. - wydusiłam z siebie.
- Podoba Ci się? - uśmiechnęła się Elena.
- I to bardzo. - odwzajemniłam uśmiech.
- Wpadłyśmy na pewien pomysł z Eleną. - uśmiechnęła się tajemniczo Bonnie.
- Jaki ? - spytałam.
- Co ty na to, żebyśmy wieczorem się wybrały na zakupy? - spytała Elena. - A potem pojechały do Bonnie na noc.
- Świetny pomysł ! - klasnęłam w ręce. - Mojej mamy i tak nie ma w domu na jakiś czas, więc przynajmniej nie spędzę tego czasu sama.. Tylko przedtem będę musiała wpaść do domu.
- Oczywiście. - odparła Bonnie. - Może spotkajmy się o 17 u mnie ? Zostawicie swoje rzeczy, a potem ruszymy podbijać centra handlowe.
- Jak dla mnie bomba ! - uśmiechnęła się Elena.
Po lekcjach od razu ruszyłam do domu. Sądziłam, że wieczór z dziewczynami pomoże mi jeszcze bardziej zapomnieć o nim.
- Po co ty zaczynasz o nim myśleć ?! - upominałam się ciągle.
Gdy zajechałam pod dom zobaczyłam Klausa. Stał na werandzie mojego domu.
- Co ty tutaj robisz?! - krzyknęłam z pretensją w głosie, gdy jeszcze nawet dobrze nie wysiadłam z auta.
- Proszę Cię, nie krzycz tak. - powiedział głosem, który był przepełniony spokojem i jego świetnym akcentem.
- Dobrze. - podeszłam do drzwi. - a więc.. - westchnęłam. - Co ty tutaj robisz?
- Dużo myślałem o tym co powiedziałaś. I masz rację, nie powinienem cię szpiegować, bardzo mi z tego powodu przykro.
- Przestań robić niektóre rzeczy, a potem przepraszać. Najpierw przemyśl, potem rób i tym sposobem możesz uniknąć konsekwencji, którą możesz ponieść za swoje błędy.
- Wiem, masz racje.
- Skończ przytakiwać. Już wolę tego złego Klausa niż tego skruszonego.
- Czyli jednak. - zaśmiał się i pewnym momencie znów ujrzałam Klausa, którego poznałam na samym początku. - Lubisz mnie.
- Tego nie powiedziałam. - obruszyłam się.
- Uwierz, ja i tak swoje wiem. - zaśmiał się i puścił oko. - Do zobaczenia Caroline. - wyakcentował każdą sylabę mojego imienia.
Gdy zaczął się oddalać.
- I tak cię nie lubie ! - krzyknęłam.
- Tłumaczą się tylko winni moja droga ! - odpowiedział.
Weszłam do środka i zamknęłam dobrze za sobą drzwi. Wiedziałam, że musimy jak najszybciej odebrać mu życie. Teraz czułam, że będzie trudno to zrobić, więc nie chciałam myśleć co będzie, gdy przyjdzie już na to czas.
Spakowałam wszystkie rzeczy, które były mi niezbędne. Jutro był wolny dzień w szkole, więc nie musiałam brać ze sobą żadnych książek ani nic z tych rzeczy.
- Mam nadzieje, że wzięłam wszystko. - rozejrzałam się po pokoju i wzięłam wszystkie rzeczy w rękę.
Na dole jeszcze raz sprawdziłam czy wszystko jest dokładnie pozamykane, gdy wyszłam z domu także zamknęłam drzwi na klucz. Wpakowałam wszystkie rzeczy do samochodu i ruszyłam w stronę domu Bonnie. Po drodze wstąpiłam jeszcze do sklepu, aby kupić słodycze i różne fast-foody.
- Widzę, że dobra impreza się szykuje. - zaśmiał się kasjer, gdy wypakowywałam wszystko z wózka na taśmę.
- No. - uśmiechnęłam się przyjaźnie. - Ile płacę ? - popatrzyłam na niego.
- 59.99. - odparł. - Tak przy okazji jestem Peter.
- Miło mi. Jestem Caroline. - podałam mu pieniądze i wpakowałam zakupy do siatki.
- Mam nadzieje, że chodzisz tutaj do liceum. - zaśmiał się.
- A co nowy jesteś ?
- Nie, ale jestem tutaj od niedawna, a głupio mi w tym stroju kasjera brać od ciebie numer. - uśmiechnął się. - wyjął pieniądze z kasy i podał mi do ręki. - Proszę, reszta 40.01.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się i na pożegnanie dorzuciłam. - Do zobaczenia w szkole.
- No tak. - uśmiechnął się.
Wyszłam ze sklepu, wszystkie zakupy włożyłam na tylne siedzenia samochodu i pojechałam dalej.
Następnym przystankiem był dom Eleny.
- Elena pośpiesz się ! - krzyczałam przez okno, podczas, gdy przyjaciółka żegnała się ze swoim chłopakiem.
- No już idę ! - odkrzyknęła po czym zaczęła biec w stronę auta.
Ona także wszystkie swoje rzeczy rzuciła na tył samochodu, a sama usiadła obok mnie.
- Już ? - zaśmiałam się.
- Tak już. - odparła zarumieniona.
Teraz kierunek już był prosto do domu Bonnie.
- A gdzie twój naszyjnik ?- spytała.
- Jaki ?
- Dzisiaj w szkole miałaś taki piękni z białego złota. Bardzo Ci pasował, ale nie miałam okazji powiedzieć tego. - uśmiechnęła się.
- Dziękuje, ale ja go tylko.. - próbowałam znaleźć odpowiednie słowa. - pożyczyłam. Od znajomego.
- Ah, rozumiem. - westchnęła. - Był naprawdę cudowny. - uśmiechnęła się.
- Dziękuje w imieniu tego kogoś. - zaśmiałam się.
Gdy dojechałyśmy na miejsce Bonnie juz na nas czekała w progu drzwi.
- No nareszcie ! - wykrzyknęła.
- Też miło Cię widzieć. - zaśmiałam się.
Wzięłyśmy nasze rzeczy, dodatkowo jeszcze zakupy, które zrobiłam i weszłyśmy do domu do salonu. Były już tam przyszykowane filmy i śpiwory.
- Będziemy się opychać, oglądać, gadać jak za starych dobrych czasów. - uśmiechnęła się Elena na wspomnienia z młodości.
- Ale najpierw czekają nas zakupy. - zaklaskałam w dłonie.
- No, masz racje. - przytaknęła Bonnie.
Przed wyjściem na miasto poszłyśmy się jeszcze odświeżyć.
- Pojedziemy moim samochodem. - zaoferowałam.
- Dobra. - zgodziła się Bonnie.
Gdy dotarłyśmy pod nasze ulubione centrum handlowe, znalazłam miejsce na parkingu jak najbliżej wejścia. Weszłyśmy do środka i od razu dałyśmy się porwać szaleństwu zakupów. Wchodziłyśmy do sklepów, przymierzałyśmy i od czasu do czasu, któraś z nas coś kupowała.
- Trzeba teraz jakieś sukienki na jutrzejszy wieczór. - postanowiłam.
Weszłyśmy więc tam, gdzie był największy wybór. Zaczęłyśmy szukać dla siebie odpowiednich sukienek. Bonnie postawiła na złotą, prostą na ramiączkach do kolan. Elena natomiast wybrała podobny fason tylko, że czerwoną i trzymała się jedynie na biuście. Ja natomiast wciąż szukałam i nie widziałam idealnej dla siebie. Nagle po pewnym czasie rzuciła mi się w oczy śliczna niebieska sukienka. Co prawda była lekko krótsza od sukienek dziewczyn, ale i tak postanowiłam ją przymierzyć. Gdy nałożyłam spodobała mi się jeszcze bardziej.
- Powinnaś ją wziąć. - powiedziały dziewczyny na mój widok.
Sukienka była na jedno ramię i podkreślała wszystko co dobre. W sumie to nie widziałam przyczyny dla czego mogłabym jej nie kupić. Pomyślałam nagle, że pasowałby mi ten szayjnik od Klausa i dotknęłam lekko swoją szyje. " Nie możesz o tym myśleć ! " znów się upomniałam. Przebrałam się z powrotem w swoje ubrania i poszłam z dziewczynami do kasy, aby zapłacić. Potem udałyśmy się po jakieś buty, oczywiście znów wybrałam wysoki obcas, ale jak na razie w takich właśnie czułam się najlepiej.
środa, 23 maja 2012
Rozdział trzeci .
Ze snu wyrwał mnie dźwięk mojej komórki. Niechętnie otworzyłam oczy i wzięłam do ręki telefon. Na wyświetlaczu widniało imię " Elena "
- Cześć Elena, coś się stało ?
- Zepsuł mi się samochód. Mogłabyś po mnie wstąpić ?
- Dobra, nie ma sprawy, do zobaczenia. - nacisnęłam czerwoną słuchawkę, aby się rozłączyć.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam i ułożyłam włosy, potem wróciłam do pokoju.
- W co mam się ubrać ? - spytałam samą siebie.
Zaczęłam przerzucać ubrania w szafie, gdy w końcu znalazłam białą bluzkę na ramiączkach i jasne, niebieskie dżinsy. Ubrałam się szybko, wzięłam torebkę do rąk i już miałam wychodzić z pokoju, gdy moją uwagę przykuł naszyjnik od Klausa.
- Nie powinnam, ale jest taki śliczny. - westchnęłam.
Szybko podeszłam do szafki i nałożyłam go na szyje. Nagle na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zeszłam na dół po schodach i zaczęłam szukać swoich butów.
- Mamo, widziałaś gdzieś moje czarne szpilki ? - spytałam, gdy usłyszałam jak mama chodzi po kuchni.
- Są w tej szafce na buty na korytarzu ! - odpowiedziała.
- Dziękuje bardzo. - zaśmiałam się i wyjęłam stamtąd buty, zakładając je na bose stopy.
- Córciu.. - mama nagle znalazła się tuż obok mnie. - wyjeżdżam na jakiś czas, bo pojawiły się następne morderstwa, tylko tym razem poza miastem, jednak poproszono mnie, abym to sprawdziła.
- Nie ma sprawy. - westchnęłam. - Tylko uważaj na siebie. - ucałowałam mamę w policzek i mocno przytuliłam.
- Ty też. - uśmiechnęła się i wypuściła mnie ze swoich ramion. - A teraz idź, bo się spóźnisz do szkoły.
- Masz racje. - zaśmiałam się i wyszłam z domu wsiadając do swojego samochodu.
Włożyłam kluczyk do stacyjki i ruszyłam w kierunku domu Eleny. Ciągle myślałam o Klausie, chociaż wiedziałam, że nie powinnam. Gdy byłam już pod domem przyjaciółki, zatrąbiłam raz i czekałam, aż wyjdzie. Po chwili otwierała już drzwi.
- Cześć. - powiedziała, gdy usiadła na miejscu pasażera.
- Cześć. - uśmiechnęłam się i odpaliłam samochód.
Po chwili jechałyśmy już w stronę szkoły.
- Co słychać? - spytała.
- W sumie to dobrze, dzisiaj czeka mnie organizacja potańcówki, wpadniesz pomóc?
- No właściwie to i tak nie mam nic do roboty. - odparła.
- Świetnie ! - krzyknęłam szczęśliwa. - Naprawdę zobaczysz, że będzie super.
- Nie wątpię. - zaśmiała się.
Do końca drogi zanudzałam ją planami, które wymyśliłam, gdy dojechałyśmy czekał na nią Stefan, więc po przywitaniu się z nim poszłam szybko do szkoły. Szłam sama przez korytarz, gdy nagle zobaczyłam Bonnie.
- Cześć. - podbiegłam do niej.
- Cześć. - uśmiechnęła się. - Co słychać?
- Wszystko dobrze. Szukam chętnych do pomocy przy dzisiejszym robieniu dekoracji. Co ty na to? - uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Czy ja wiem.. - wzruszyła ramionami.
- No daj spokój. Elena się zgodziła. - popatrzyłam na nią.
- No dobrze, dobrze. - zaśmiała się. - A teraz chodź, bo spóźnimy się na lekcje.
Lekcje jak zwykle mijały bardzo nudno. Po matematyce poszłam na salę, aby zabrać się za przygotowania. Gdy weszłam połowa osób, które zaoferowały swoją pomoc już była. Każdy sobie dobrał coś za co będzie odpowiedzialny i wzięliśmy się wszyscy do roboty. Chłopcy wnosili sprzęt, a dziewczyny szykowały dekoracje.
- Jaki jest właściwie temat przewodni? - zaczepiła mnie Rebekah.
- Po prostu nasze teraźniejsze czasy. - odpowiedziałam jej szybko i ruszyłam do stolika, gdzie siedziała Elena i Bonnie.
- Ja na chwilę wychodzę. - powiedziałam.
- Jak to? - obruszyła się Elena.
- Muszę jechać uzgodnić sprawy z DJ'em oraz jedzenie i takie tam różne.
- No dobrze. - westchnęła Bonnie. - Poradzisz sobie sama ?
- No pewnie. - zaśmiałam się i ruszyłam do wyjścia.
- Piękny naszyjnik. - zaczepił mnie Damon, gdy wyszłam z budynku.
- Dziękuje. - odparłam szybko, nie zatrzymując się.
- Od kogo? - on jednak nie dał za wygraną.
- Od kogoś. Nie twój interes.
- Widzisz, jednak jest mój. Bo widzisz jest to naszyjnik szpiegujący.
- Co takiego ? - zatrzymałam się nagle.
- Głupio zabrzmiało, ale starałem się powiedzieć tak, abyś zrozumiała. Jak widać nie zadziałało.
- Wiem idioto co znaczy szpiegujący, ale jak to możliwe ?
- To jest bardzo stary naszyjnik. Kiedyś pewna czarownica rzuciła na niego zaklęcie, że ten kto podarował go jakiejś osobie, widzi gdzie ta osoba się znajduje. - wyjaśnił od niechcenia. - A teraz powiedz mi od kogo go masz?
- Nie twój interes. Poradzę sobie z tym. - rzuciłam na odchodne i wsiadłam do samochodu.
Pojechałam prosto do domu Klausa, w którym mieszkał wraz ze swoim rodzeństwem.
Drzwi otworzył mi Elijah.
- Caroline co za miła niespodzianka. - uśmiechnął się.
- Tak, miło Ciebie widzieć. Ja do Klausa, jest może?
- Oczywiście, wejdź. - gestem ręki zaprosił mnie do środka. - Jest w swoim pokoju, na pewno znajdziesz. - rzucił i zniknął.
Weszłam po schodach na górę i pierwsze drzwi jakie mi się rzuciły w oczy były lekko uchylone. Postanowiłam najpierw zajrzeć tam, ponieważ wampiry posiadały też inne zmysły.
- Klaus.. - powiedziałam wchodząc przez próg.
On zdziwiony odwrócił się na fotelu. W ręku trzymał kartkę i ołówek.
- Caroline. - szepnął. - Co tu robisz?
- Przyszłam zwrócić Ci twoją własność. - jednym ruchem ręki zdjęłam naszyjnik i rzuciłam w niego. - Myślałeś, że się nie domyśle ?!
- To nie tak. - westchnął. - Gdy Cię widzę od razu się uśmiecham. Postanowiłem więc, że gdy tam Ci naszyjnik to będę wiedział gdzie jesteś i czy nic Ci nie jest. A następnym powodem jest to, że bardzo do Ciebie pasuje. - uśmiechnął się.
- Nie wciskaj mi tu kitu. - moje rysy twarzy lekko złagodniały. - Nikt nie ma prawa mnie kontrolować bez mojej wiedzy. Zrozumieliśmy się?
- Ależ oczywiście. - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Odwróciłam się na pięcie i już miałam wychodzić.
- Może jeszcze zostaniesz? Porozmawiamy, spróbuj mnie poznać.
- Już nie raz próbowałam, ale nie jestem wstanie. - rzuciłam przez ramie i wyszłam z domu.
Wsiadłam do samochodu i próbowałam złapać oddech, zobaczyłam kątem oka jak Klaus stoi na balkonie i spogląda na mnie. Nie odwracając w tamtą stronę głowy, przekręciłam kluczyk w stacyjce i ruszyłam pozałatwiać sprawy, które były o wiele ważniejsze. Wciąż jednak obraz Klausa siedzącego z uśmiechem na twarzy, spokojem i troską w oczach nie dawał mi spokoju. Gdyby był inny na pewno bym została z nim porozmawiać. Ale był jednak mordercą, wampirem do którego nie powinnam się zbliżać, tym bardziej, że miałam pomóc w zrealizowaniu jego śmierci.
- Cześć Elena, coś się stało ?
- Zepsuł mi się samochód. Mogłabyś po mnie wstąpić ?
- Dobra, nie ma sprawy, do zobaczenia. - nacisnęłam czerwoną słuchawkę, aby się rozłączyć.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam i ułożyłam włosy, potem wróciłam do pokoju.
- W co mam się ubrać ? - spytałam samą siebie.
Zaczęłam przerzucać ubrania w szafie, gdy w końcu znalazłam białą bluzkę na ramiączkach i jasne, niebieskie dżinsy. Ubrałam się szybko, wzięłam torebkę do rąk i już miałam wychodzić z pokoju, gdy moją uwagę przykuł naszyjnik od Klausa.
- Nie powinnam, ale jest taki śliczny. - westchnęłam.
Szybko podeszłam do szafki i nałożyłam go na szyje. Nagle na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zeszłam na dół po schodach i zaczęłam szukać swoich butów.
- Mamo, widziałaś gdzieś moje czarne szpilki ? - spytałam, gdy usłyszałam jak mama chodzi po kuchni.
- Są w tej szafce na buty na korytarzu ! - odpowiedziała.
- Dziękuje bardzo. - zaśmiałam się i wyjęłam stamtąd buty, zakładając je na bose stopy.
- Córciu.. - mama nagle znalazła się tuż obok mnie. - wyjeżdżam na jakiś czas, bo pojawiły się następne morderstwa, tylko tym razem poza miastem, jednak poproszono mnie, abym to sprawdziła.
- Nie ma sprawy. - westchnęłam. - Tylko uważaj na siebie. - ucałowałam mamę w policzek i mocno przytuliłam.
- Ty też. - uśmiechnęła się i wypuściła mnie ze swoich ramion. - A teraz idź, bo się spóźnisz do szkoły.
- Masz racje. - zaśmiałam się i wyszłam z domu wsiadając do swojego samochodu.
Włożyłam kluczyk do stacyjki i ruszyłam w kierunku domu Eleny. Ciągle myślałam o Klausie, chociaż wiedziałam, że nie powinnam. Gdy byłam już pod domem przyjaciółki, zatrąbiłam raz i czekałam, aż wyjdzie. Po chwili otwierała już drzwi.
- Cześć. - powiedziała, gdy usiadła na miejscu pasażera.
- Cześć. - uśmiechnęłam się i odpaliłam samochód.
Po chwili jechałyśmy już w stronę szkoły.
- Co słychać? - spytała.
- W sumie to dobrze, dzisiaj czeka mnie organizacja potańcówki, wpadniesz pomóc?
- No właściwie to i tak nie mam nic do roboty. - odparła.
- Świetnie ! - krzyknęłam szczęśliwa. - Naprawdę zobaczysz, że będzie super.
- Nie wątpię. - zaśmiała się.
Do końca drogi zanudzałam ją planami, które wymyśliłam, gdy dojechałyśmy czekał na nią Stefan, więc po przywitaniu się z nim poszłam szybko do szkoły. Szłam sama przez korytarz, gdy nagle zobaczyłam Bonnie.
- Cześć. - podbiegłam do niej.
- Cześć. - uśmiechnęła się. - Co słychać?
- Wszystko dobrze. Szukam chętnych do pomocy przy dzisiejszym robieniu dekoracji. Co ty na to? - uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Czy ja wiem.. - wzruszyła ramionami.
- No daj spokój. Elena się zgodziła. - popatrzyłam na nią.
- No dobrze, dobrze. - zaśmiała się. - A teraz chodź, bo spóźnimy się na lekcje.
Lekcje jak zwykle mijały bardzo nudno. Po matematyce poszłam na salę, aby zabrać się za przygotowania. Gdy weszłam połowa osób, które zaoferowały swoją pomoc już była. Każdy sobie dobrał coś za co będzie odpowiedzialny i wzięliśmy się wszyscy do roboty. Chłopcy wnosili sprzęt, a dziewczyny szykowały dekoracje.
- Jaki jest właściwie temat przewodni? - zaczepiła mnie Rebekah.
- Po prostu nasze teraźniejsze czasy. - odpowiedziałam jej szybko i ruszyłam do stolika, gdzie siedziała Elena i Bonnie.
- Ja na chwilę wychodzę. - powiedziałam.
- Jak to? - obruszyła się Elena.
- Muszę jechać uzgodnić sprawy z DJ'em oraz jedzenie i takie tam różne.
- No dobrze. - westchnęła Bonnie. - Poradzisz sobie sama ?
- No pewnie. - zaśmiałam się i ruszyłam do wyjścia.
- Piękny naszyjnik. - zaczepił mnie Damon, gdy wyszłam z budynku.
- Dziękuje. - odparłam szybko, nie zatrzymując się.
- Od kogo? - on jednak nie dał za wygraną.
- Od kogoś. Nie twój interes.
- Widzisz, jednak jest mój. Bo widzisz jest to naszyjnik szpiegujący.
- Co takiego ? - zatrzymałam się nagle.
- Głupio zabrzmiało, ale starałem się powiedzieć tak, abyś zrozumiała. Jak widać nie zadziałało.
- Wiem idioto co znaczy szpiegujący, ale jak to możliwe ?
- To jest bardzo stary naszyjnik. Kiedyś pewna czarownica rzuciła na niego zaklęcie, że ten kto podarował go jakiejś osobie, widzi gdzie ta osoba się znajduje. - wyjaśnił od niechcenia. - A teraz powiedz mi od kogo go masz?
- Nie twój interes. Poradzę sobie z tym. - rzuciłam na odchodne i wsiadłam do samochodu.
Pojechałam prosto do domu Klausa, w którym mieszkał wraz ze swoim rodzeństwem.
Drzwi otworzył mi Elijah.
- Caroline co za miła niespodzianka. - uśmiechnął się.
- Tak, miło Ciebie widzieć. Ja do Klausa, jest może?
- Oczywiście, wejdź. - gestem ręki zaprosił mnie do środka. - Jest w swoim pokoju, na pewno znajdziesz. - rzucił i zniknął.
Weszłam po schodach na górę i pierwsze drzwi jakie mi się rzuciły w oczy były lekko uchylone. Postanowiłam najpierw zajrzeć tam, ponieważ wampiry posiadały też inne zmysły.
- Klaus.. - powiedziałam wchodząc przez próg.
On zdziwiony odwrócił się na fotelu. W ręku trzymał kartkę i ołówek.
- Caroline. - szepnął. - Co tu robisz?
- Przyszłam zwrócić Ci twoją własność. - jednym ruchem ręki zdjęłam naszyjnik i rzuciłam w niego. - Myślałeś, że się nie domyśle ?!
- To nie tak. - westchnął. - Gdy Cię widzę od razu się uśmiecham. Postanowiłem więc, że gdy tam Ci naszyjnik to będę wiedział gdzie jesteś i czy nic Ci nie jest. A następnym powodem jest to, że bardzo do Ciebie pasuje. - uśmiechnął się.
- Nie wciskaj mi tu kitu. - moje rysy twarzy lekko złagodniały. - Nikt nie ma prawa mnie kontrolować bez mojej wiedzy. Zrozumieliśmy się?
- Ależ oczywiście. - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Odwróciłam się na pięcie i już miałam wychodzić.
- Może jeszcze zostaniesz? Porozmawiamy, spróbuj mnie poznać.
- Już nie raz próbowałam, ale nie jestem wstanie. - rzuciłam przez ramie i wyszłam z domu.
Wsiadłam do samochodu i próbowałam złapać oddech, zobaczyłam kątem oka jak Klaus stoi na balkonie i spogląda na mnie. Nie odwracając w tamtą stronę głowy, przekręciłam kluczyk w stacyjce i ruszyłam pozałatwiać sprawy, które były o wiele ważniejsze. Wciąż jednak obraz Klausa siedzącego z uśmiechem na twarzy, spokojem i troską w oczach nie dawał mi spokoju. Gdyby był inny na pewno bym została z nim porozmawiać. Ale był jednak mordercą, wampirem do którego nie powinnam się zbliżać, tym bardziej, że miałam pomóc w zrealizowaniu jego śmierci.
wtorek, 22 maja 2012
rozdział drugi .
Czekałam w samochodzie na znak,w którym momencie mam zacząć realizować swoją część zadania. Założyłam na siebie lekko obcisłą czarną sukienkę do połowy ud i na to czarny żakiecik. Na nogach miałam dość wysokie szpilki, bo w końcu nie jestem taką wysoką osobą, a, że mam grację wampira to mogłam sobie pozwolić na chodzenie na wysokim obcasie bez zaliczenia żadnego upadku. Gdy tak rozmyślałam mój telefon zaczął wibrować. Na wyświetlaczu pojawiło sie imię " Damon ". Nacisnęłam przycisk, aby odczytać wiadomość.
- Czas na ciebie. - westchnęłam. - No to zaczynamy. - wysiadłam z samochodu i poszłam w stronę drzwi baru Grill.
Przeczucie mnie nie zawiodło, bo gdy tylko weszłam zobaczyłam Klausa siedzącego z bratem przy barze. Następnie zobaczyłam niedaleko nich siedzącego przy stoliku Jeremego. Uśmiechnęłam się i udawałam, że mu macham.
- Caroline. - zaczepił mnie Klaus, gdy kierowałam się w stronę brata Eleny.
- Klaus. - powiedziałam oschle.
- Jak miło cię widzieć. - uśmiechnął się.
- Tak, chciałam Ci podziękować za uratowanie mnie. - wymusiłam uśmiech.
- Nie ma sprawy. Może napijesz się z nami drinka ?
- Właściwie to przyszłam się tu napić, ale jednak towarzystwo w tym barze zbytnio nie przypadło do mojego gustu. - odwróciłam się na pięcie i spokojnie wyszłam z budynku.
- Caroline.. - usłyszałam krzyk Klausa, gdy byłam już blisko parkingu.
Nagle złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- Nie dotykaj mnie. - wycedziłam przez zęby.
- Wczoraj jakoś Ci to nie przeszkadzało. - uśmiechnął się.
- Cóż, wiesz w momencie, gdy się umiera nie zwraca się uwagi na takie rzeczy, że ktoś wykorzystuje twoją chwilę słabości.
- Jesteś bardzo zadziorną osobą. - zaśmiał się. - Lubię to.
- Ja ciebie nie lubie. - wzruszyłam ramionami.
- Chociaż spróbuj mnie poznać. - popatrzył na mnie. - Ja bym chciał Cię lepiej poznać. - wskazał ręką w stronę ławki, która stała bardzo blisko. - Może usiądziemy i porozmawiamy? - zaproponował.
- Nie wydaje mi się.
- No proszę, daj szanse. - popatrzył głęboko w moje oczy i po raz kolejny ujrzałam w nich Klausa z ostatniego wieczoru, miłego i uśmiechniętego.
- Czego ty tak właściwie ode mnie oczekujesz ? Że zapomne jakie krzywdy wyrządziłeś ? - usiadłam obok niego.
- Oczywiście, że nie. Ale chciałbym także, abyś zobaczyła moje drugie obliczę. - westchnął.
- Więc dlaczego pokazujesz światu tylko to złe ?
- Jak widzę znów wracamy do wczorajszego tematu. - popatrzył prosto w moje oczy. - Chcę odzyskać to co kiedyś straciłem. Rodzinę.
- Nie ma innego sposobu ?
- Ten sposób mi wychodzi najlepiej, innych nie próbowałem. - nagle jego oczy stały się przepełnione gniewem, oboje jednocześnie zerwaliśmy się z ławki. - Co ty i twoi przyjaciele kombinujecie ? - wrzasnął, łapiąc za moją szyje.
- Chronimy was i siebie jednocześnie przed śmiercią.
- Nie wierze ! - wrzasnął i rzucił mną o drzewko, po czym szybko się oddalił w stronę swojego domu.
Gdy dotarłam do domu czekał już tam na mnie Stefan i Damon.
- Tak was przepraszam, że zepsułam jedynie zadanie jakie mi powierzyliście.
- Daj spokój, zabiliśmy ją. - wyjaśnił szybko Stefan. - Gdy Klaus dotarł usłyszał rozmowę pomiędzy nami i nią.
- Nawet w małym stopniu pomógł. - prychnął Damon.
- Czyli nic nam już nie grozi? - spytałam.
- Zawsze będzie. Teraz musimy wymyślić plan jak zabić Klausa nie zabijając jednocześnie siebie. - westchnął Stefan.
- Rozumiem. - odparłam.
- To był naprawdę ciężki dzień. - wtrącił Damon.
- Masz racje bracie. Wszystkim nam się przyda odpoczynek. Dobranoc Caroline. - uśmiechnął się młodszy z braci Salvatore.
- Dobranoc. - odpowiedziałam i weszłam do domu. - Musisz przestać o nim myśleć. - nakazałam sobie, gdy znowu w myślach pojawił się uśmiechnięty i miły Klaus.
Gdy znalazłam się już w swoim pokoju, spostrzegłam, że okno jest otworzone, a do środka wlewa się przyjemny chłodny wiatr. Zobaczyłam, że na łóżku leży zwinięty kawałek papieru. Wzięłam go do ręki i rozwinęłam.
- " Przepraszam za swoje dzisiejsze zachowanie, ale gdybyś była od razu ze mną szczera to nie doszłoby do tego. Mimo wszystko jednak przyjmij moje przeprosiny " - przeczytałam. - Świetnie, teraz to jeszcze moja wina. - powiedziałam z sarkazmem w głosie, zgniatając kartkę w ręki i wyrzucając w kąt pokoju.
Po przebraniu się w piżamę, położyłam się spać. Jednakże moje myśli wciąż nie dawały mi zmrużyć oka choć na chwilę. Wiedziałam dobrze, że połowa ostatnich przykrości jaka mnie dotknęła jest spowodowana właśnie przez niego, a pomimo to nie potrafiłam go obdarzyć taką ilością nienawiści jaką bym chciała. Jest w nim coś takiego co nie daje mi zapomnieć o jego pozytywnych cechach osobowości.
- W każdym widzę chociaż najmniejszą stronę dobra. Matt miał racje. - wyszeptałam.
Przez jeszcze pewien czas dawałam swoim myślom kontrole nad umysłem, potem jednak odstawiłam je i dałam się ponieść snu, którego tak bardzo potrzebowałam.
- Czas na ciebie. - westchnęłam. - No to zaczynamy. - wysiadłam z samochodu i poszłam w stronę drzwi baru Grill.
Przeczucie mnie nie zawiodło, bo gdy tylko weszłam zobaczyłam Klausa siedzącego z bratem przy barze. Następnie zobaczyłam niedaleko nich siedzącego przy stoliku Jeremego. Uśmiechnęłam się i udawałam, że mu macham.
- Caroline. - zaczepił mnie Klaus, gdy kierowałam się w stronę brata Eleny.
- Klaus. - powiedziałam oschle.
- Jak miło cię widzieć. - uśmiechnął się.
- Tak, chciałam Ci podziękować za uratowanie mnie. - wymusiłam uśmiech.
- Nie ma sprawy. Może napijesz się z nami drinka ?
- Właściwie to przyszłam się tu napić, ale jednak towarzystwo w tym barze zbytnio nie przypadło do mojego gustu. - odwróciłam się na pięcie i spokojnie wyszłam z budynku.
- Caroline.. - usłyszałam krzyk Klausa, gdy byłam już blisko parkingu.
Nagle złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- Nie dotykaj mnie. - wycedziłam przez zęby.
- Wczoraj jakoś Ci to nie przeszkadzało. - uśmiechnął się.
- Cóż, wiesz w momencie, gdy się umiera nie zwraca się uwagi na takie rzeczy, że ktoś wykorzystuje twoją chwilę słabości.
- Jesteś bardzo zadziorną osobą. - zaśmiał się. - Lubię to.
- Ja ciebie nie lubie. - wzruszyłam ramionami.
- Chociaż spróbuj mnie poznać. - popatrzył na mnie. - Ja bym chciał Cię lepiej poznać. - wskazał ręką w stronę ławki, która stała bardzo blisko. - Może usiądziemy i porozmawiamy? - zaproponował.
- Nie wydaje mi się.
- No proszę, daj szanse. - popatrzył głęboko w moje oczy i po raz kolejny ujrzałam w nich Klausa z ostatniego wieczoru, miłego i uśmiechniętego.
- Czego ty tak właściwie ode mnie oczekujesz ? Że zapomne jakie krzywdy wyrządziłeś ? - usiadłam obok niego.
- Oczywiście, że nie. Ale chciałbym także, abyś zobaczyła moje drugie obliczę. - westchnął.
- Więc dlaczego pokazujesz światu tylko to złe ?
- Jak widzę znów wracamy do wczorajszego tematu. - popatrzył prosto w moje oczy. - Chcę odzyskać to co kiedyś straciłem. Rodzinę.
- Nie ma innego sposobu ?
- Ten sposób mi wychodzi najlepiej, innych nie próbowałem. - nagle jego oczy stały się przepełnione gniewem, oboje jednocześnie zerwaliśmy się z ławki. - Co ty i twoi przyjaciele kombinujecie ? - wrzasnął, łapiąc za moją szyje.
- Chronimy was i siebie jednocześnie przed śmiercią.
- Nie wierze ! - wrzasnął i rzucił mną o drzewko, po czym szybko się oddalił w stronę swojego domu.
Gdy dotarłam do domu czekał już tam na mnie Stefan i Damon.
- Tak was przepraszam, że zepsułam jedynie zadanie jakie mi powierzyliście.
- Daj spokój, zabiliśmy ją. - wyjaśnił szybko Stefan. - Gdy Klaus dotarł usłyszał rozmowę pomiędzy nami i nią.
- Nawet w małym stopniu pomógł. - prychnął Damon.
- Czyli nic nam już nie grozi? - spytałam.
- Zawsze będzie. Teraz musimy wymyślić plan jak zabić Klausa nie zabijając jednocześnie siebie. - westchnął Stefan.
- Rozumiem. - odparłam.
- To był naprawdę ciężki dzień. - wtrącił Damon.
- Masz racje bracie. Wszystkim nam się przyda odpoczynek. Dobranoc Caroline. - uśmiechnął się młodszy z braci Salvatore.
- Dobranoc. - odpowiedziałam i weszłam do domu. - Musisz przestać o nim myśleć. - nakazałam sobie, gdy znowu w myślach pojawił się uśmiechnięty i miły Klaus.
Gdy znalazłam się już w swoim pokoju, spostrzegłam, że okno jest otworzone, a do środka wlewa się przyjemny chłodny wiatr. Zobaczyłam, że na łóżku leży zwinięty kawałek papieru. Wzięłam go do ręki i rozwinęłam.
- " Przepraszam za swoje dzisiejsze zachowanie, ale gdybyś była od razu ze mną szczera to nie doszłoby do tego. Mimo wszystko jednak przyjmij moje przeprosiny " - przeczytałam. - Świetnie, teraz to jeszcze moja wina. - powiedziałam z sarkazmem w głosie, zgniatając kartkę w ręki i wyrzucając w kąt pokoju.
Po przebraniu się w piżamę, położyłam się spać. Jednakże moje myśli wciąż nie dawały mi zmrużyć oka choć na chwilę. Wiedziałam dobrze, że połowa ostatnich przykrości jaka mnie dotknęła jest spowodowana właśnie przez niego, a pomimo to nie potrafiłam go obdarzyć taką ilością nienawiści jaką bym chciała. Jest w nim coś takiego co nie daje mi zapomnieć o jego pozytywnych cechach osobowości.
- W każdym widzę chociaż najmniejszą stronę dobra. Matt miał racje. - wyszeptałam.
Przez jeszcze pewien czas dawałam swoim myślom kontrole nad umysłem, potem jednak odstawiłam je i dałam się ponieść snu, którego tak bardzo potrzebowałam.
poniedziałek, 21 maja 2012
Prolog . rozdział pierwszy .
Pamiętam tamto życie bardzo wyraźnie. Byłam zwykłą licealistką, która martwiła się tylko swoimi ciuchami, chłopakiem, przyjaciółmi i imprezami. Zawsze byłam przygotowana na każdą ewentualność, ale plany na przyszłość już snuły się po mej głowie. Nigdy nie sądziłam, że przez kilka minut tak wszystko może ulec zmianie. Jednak okazało się to bardzo możliwe. W moje życie wkroczyła żądza krwi i chęć zabijania. Ale z drobną pomocą potworów, którzy mi to zrobili, udało się odzyskać moje człowieczeństwo, a oni zostali moimi przyjaciółmi. Pewnie teraz to zabrzmi głupio, ale nie wyobrażam sobie tego, że mogłabym teraz nie być WAMPIREM.
Ból przeszywał całe moje ciało. Ciągle nie mogłam uwierzyć jak Tyler mógł mnie ugryźć, tylko dlatego, że Klaus opanował w małym stopniu jego umysł. Ugryzienie wampira przez wilkołaka oznaczało śmierć i teraz wiedziałam, że muszę być cierpliwa i przygotować się psychicznie na pożegnanie się z tym światem. Cały ten dzisiejszy incydent jednak nie zmienił moich uczuć do Tylera, zależało mi na nim. Wiem, że gdyby był w pełni sobą nie zrobiłby czegoś takiego.
- Aaaaa ! - mój wrzask odbijał się od ścian pokoju przez następną porcje bólu.
Zakażenie się rozprzestrzeniało, a ja tylko mogłam czekać, aż w pełni mnie ogarnie. Nagle usłyszałam cichy szmer kroków. Za cichy na człowieka, więc pewna byłam, że zaraz w moich progach pojawi się wampir.
- Witaj. - usłyszałam lekko zachrypnięty głos.
- Klaus.. - wyszeptałam, resztkami sił.
- Zgadza się. - jego wargi wygięły się w lekkim uśmiechu. - Przyszedłem, żeby Ci pomóc. Mógłbym spojrzeć na ranę ? - nachyliwszy się nade mną, odsłonił część mojej szyi i ramienia. - Cóż nie wygląda to zaciekawię.
- Co ty nie powiesz. - odparłam. - Tylko tobie to zawdzięczam teraz.
- Przykro mi, nie sądziłem, że tak to wszystko się potoczy i to akurat w twoje urodziny.
- Tak kolejna cyferka więcej.. - westchnęłam. - Mogłabym Ci zadać pytanie. - wychrypiałam.
- Oczywiście. - usiadł pełen gracji na brzegu łóżka.
- Czy.. - nagle się zakrztusiłam swoją krwią i szybko przyłożyłam chusteczkę do ust. - Przepraszam..
- Nie masz za co. - odgarnął włosy z mojego czoła. - Kontynuuj.
- Czy nie dołują Cię urodziny jako wampira?
- Ależ skąd ! - popatrzył wprost w moje oczy. - Urodziny są okazją do świętowania wolności to, że dostaliśmy dar od życia jest wspaniałe i trzeba je wykorzystać.
- Wykorzystujesz je zabijając innych ?
- Widzisz.. kiedyś może Ci opowiem tą historię, ale nie dzisiaj. Teraz musisz zdecydować czy Ty chcesz tą wolnością się nadal cieszyć, czy wolisz z niej zrezygnować i odejść z tego świata. Możesz podjąć decyzję, którą chcesz, a ja pomogę Ci ją zrealizować.
- Widzisz.. - podniosłam się lekko i wsparłam na poduszce. - Nie zrezygnuje. Do póki mam okazję to chce żyć.
- Dobrze. - uśmiechnął się. - Całe życie przed tobą. - nagle przeciął sobie skórę na ręku i podstawił mi ją pod usta, a ja zanurzyłam swe zęby i zaczęłam upajać się tym wspaniałym smakiem krwi.
Gdy wstałam rano, Klausa już nie było, za to na szafce nocnej tuż przy łóżku była mała paczuszka. Wzięłam ją do ręki i otworzyłam, był tam piękny naszyjnik z białego złota.
- Nie powinnam.. - westchnęłam. - Choć jest śliczny.
Przyglądałam się jeszcze przez pewną chwilę, po czym z powrotem umieściłam go na miejscu i odłożyłam w bezpieczne miejsce. Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki.
- Tylko mała blizna. - byłam pełna podziwu dotykając miejsc na swoim ciele, gdzie jeszcze wczoraj było pełno ran i krwi.
Odkręciłam ciepłą wode pod prysznicem, zdejmując ubrania całe we krwi i weszłam. Po paru minutach wyszłam z łazienki odświeżona.
- Kocham szybkość u wampirów. - uśmiechnęłam się po części do siebie.
Słońce dzisiaj świeciło bardzo mocno, więc wybrałam krótkie spodenki i do tego przyjemną różową koszulkę na ramiączkach.
- A teraz czas do szkoły. - powiedziałam.
Szybko wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu, ruszając w drogę do szkoły. Na parkingu czekała już na mnie Elena wraz z Damonem i Stefanem.
- Cześć. - uśmiechnęłam się lekko, wysiadając z auta.
- No patrzcie kto żyje. - zaśmiał się Damon.
- Słuchaj, nie mam teraz ochoty na kłótnie, dobrze ?
- Dobrze. - uśmiechnął się.
- Mamy plan jak zabić Pierwotnych. - powiedziała Elena.
- A więc słucham.
- Musimy najpierw zabić matkę, aby cokolwiek zdziałać. - westchnął Stefan. - Nie może zabić swoich dzieci, bo nie mamy pewności z czyjej krwi się tak naprawdę wywodzimy. Jeśli od któregoś z nich to my także zginiemy.
- Twoim zadaniem jest zajęcie czymś Klausa, a my reszte załatwimy. - dopowiedział Damon. - Co ty na to?
- Wchodzę w to. - powiedziałam niepewnie.
Po \krótkiej rozmowie poszłam do szkoły na lekcje. Pierwszą miałam matematykę, a że całkiem nieźle sobie radziłam to mogłam trochę porozmyślać na temat dzisiejszego planu. Prawdą było, że jestem wdzięczna Klausowi, że mnie ocalił, ale jednak nie powinnam zapominać przez kogo to wszystko się stało, więc musiałam dać z siebie jak najwięcej, żeby nikogo z nich nie zawieść. Tak naprawdę nie rozumiem jego postawy, mógłby wieść beztroskie życie zamiast zabijać ludzi i uciekać przed zabiciem jego samego. Chociaż wiem też, że na pewno za tym wszystkim kryje się jakiś powód. Jednego jednak jestem pewna - nie mogę dzisiaj okazać słabości.
Ból przeszywał całe moje ciało. Ciągle nie mogłam uwierzyć jak Tyler mógł mnie ugryźć, tylko dlatego, że Klaus opanował w małym stopniu jego umysł. Ugryzienie wampira przez wilkołaka oznaczało śmierć i teraz wiedziałam, że muszę być cierpliwa i przygotować się psychicznie na pożegnanie się z tym światem. Cały ten dzisiejszy incydent jednak nie zmienił moich uczuć do Tylera, zależało mi na nim. Wiem, że gdyby był w pełni sobą nie zrobiłby czegoś takiego.
- Aaaaa ! - mój wrzask odbijał się od ścian pokoju przez następną porcje bólu.
Zakażenie się rozprzestrzeniało, a ja tylko mogłam czekać, aż w pełni mnie ogarnie. Nagle usłyszałam cichy szmer kroków. Za cichy na człowieka, więc pewna byłam, że zaraz w moich progach pojawi się wampir.
- Witaj. - usłyszałam lekko zachrypnięty głos.
- Klaus.. - wyszeptałam, resztkami sił.
- Zgadza się. - jego wargi wygięły się w lekkim uśmiechu. - Przyszedłem, żeby Ci pomóc. Mógłbym spojrzeć na ranę ? - nachyliwszy się nade mną, odsłonił część mojej szyi i ramienia. - Cóż nie wygląda to zaciekawię.
- Co ty nie powiesz. - odparłam. - Tylko tobie to zawdzięczam teraz.
- Przykro mi, nie sądziłem, że tak to wszystko się potoczy i to akurat w twoje urodziny.
- Tak kolejna cyferka więcej.. - westchnęłam. - Mogłabym Ci zadać pytanie. - wychrypiałam.
- Oczywiście. - usiadł pełen gracji na brzegu łóżka.
- Czy.. - nagle się zakrztusiłam swoją krwią i szybko przyłożyłam chusteczkę do ust. - Przepraszam..
- Nie masz za co. - odgarnął włosy z mojego czoła. - Kontynuuj.
- Czy nie dołują Cię urodziny jako wampira?
- Ależ skąd ! - popatrzył wprost w moje oczy. - Urodziny są okazją do świętowania wolności to, że dostaliśmy dar od życia jest wspaniałe i trzeba je wykorzystać.
- Wykorzystujesz je zabijając innych ?
- Widzisz.. kiedyś może Ci opowiem tą historię, ale nie dzisiaj. Teraz musisz zdecydować czy Ty chcesz tą wolnością się nadal cieszyć, czy wolisz z niej zrezygnować i odejść z tego świata. Możesz podjąć decyzję, którą chcesz, a ja pomogę Ci ją zrealizować.
- Widzisz.. - podniosłam się lekko i wsparłam na poduszce. - Nie zrezygnuje. Do póki mam okazję to chce żyć.
- Dobrze. - uśmiechnął się. - Całe życie przed tobą. - nagle przeciął sobie skórę na ręku i podstawił mi ją pod usta, a ja zanurzyłam swe zęby i zaczęłam upajać się tym wspaniałym smakiem krwi.
Gdy wstałam rano, Klausa już nie było, za to na szafce nocnej tuż przy łóżku była mała paczuszka. Wzięłam ją do ręki i otworzyłam, był tam piękny naszyjnik z białego złota.
- Nie powinnam.. - westchnęłam. - Choć jest śliczny.
Przyglądałam się jeszcze przez pewną chwilę, po czym z powrotem umieściłam go na miejscu i odłożyłam w bezpieczne miejsce. Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki.
- Tylko mała blizna. - byłam pełna podziwu dotykając miejsc na swoim ciele, gdzie jeszcze wczoraj było pełno ran i krwi.
Odkręciłam ciepłą wode pod prysznicem, zdejmując ubrania całe we krwi i weszłam. Po paru minutach wyszłam z łazienki odświeżona.
- Kocham szybkość u wampirów. - uśmiechnęłam się po części do siebie.
Słońce dzisiaj świeciło bardzo mocno, więc wybrałam krótkie spodenki i do tego przyjemną różową koszulkę na ramiączkach.
- A teraz czas do szkoły. - powiedziałam.
Szybko wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu, ruszając w drogę do szkoły. Na parkingu czekała już na mnie Elena wraz z Damonem i Stefanem.
- Cześć. - uśmiechnęłam się lekko, wysiadając z auta.
- No patrzcie kto żyje. - zaśmiał się Damon.
- Słuchaj, nie mam teraz ochoty na kłótnie, dobrze ?
- Dobrze. - uśmiechnął się.
- Mamy plan jak zabić Pierwotnych. - powiedziała Elena.
- A więc słucham.
- Musimy najpierw zabić matkę, aby cokolwiek zdziałać. - westchnął Stefan. - Nie może zabić swoich dzieci, bo nie mamy pewności z czyjej krwi się tak naprawdę wywodzimy. Jeśli od któregoś z nich to my także zginiemy.
- Twoim zadaniem jest zajęcie czymś Klausa, a my reszte załatwimy. - dopowiedział Damon. - Co ty na to?
- Wchodzę w to. - powiedziałam niepewnie.
Po \krótkiej rozmowie poszłam do szkoły na lekcje. Pierwszą miałam matematykę, a że całkiem nieźle sobie radziłam to mogłam trochę porozmyślać na temat dzisiejszego planu. Prawdą było, że jestem wdzięczna Klausowi, że mnie ocalił, ale jednak nie powinnam zapominać przez kogo to wszystko się stało, więc musiałam dać z siebie jak najwięcej, żeby nikogo z nich nie zawieść. Tak naprawdę nie rozumiem jego postawy, mógłby wieść beztroskie życie zamiast zabijać ludzi i uciekać przed zabiciem jego samego. Chociaż wiem też, że na pewno za tym wszystkim kryje się jakiś powód. Jednego jednak jestem pewna - nie mogę dzisiaj okazać słabości.
krótkie wprowadzenie..
Witam Was na moim kolejnym blogu z kolejną dawką opowieści.
Tym razem będzie to opowieść o Caroline i Klausie z Pamiętników Wampirów. Zainteresował mnie ich wątek, więc postanowiłam podjąć się wyzwania i stworzyć wątek, którego ja będę autorką.
Mam nadzieje, że niektórym chociaż przypadnie do gustu. Zapraszam i miłego czytania ; )
Subskrybuj:
Posty (Atom)