poniedziałek, 21 maja 2012

Prolog . rozdział pierwszy .

     Pamiętam tamto życie bardzo wyraźnie. Byłam zwykłą licealistką, która martwiła się tylko swoimi ciuchami, chłopakiem, przyjaciółmi i imprezami. Zawsze byłam przygotowana na każdą ewentualność, ale plany na przyszłość już snuły się po mej głowie. Nigdy nie sądziłam, że przez kilka minut tak wszystko może ulec zmianie. Jednak okazało się to bardzo możliwe. W moje życie wkroczyła żądza krwi i chęć zabijania. Ale z drobną pomocą potworów, którzy mi to zrobili, udało się odzyskać moje człowieczeństwo, a oni zostali moimi przyjaciółmi. Pewnie teraz to zabrzmi głupio, ale nie wyobrażam sobie tego, że mogłabym teraz nie być WAMPIREM.

     Ból przeszywał całe moje ciało. Ciągle nie mogłam uwierzyć jak Tyler mógł mnie ugryźć, tylko dlatego, że Klaus opanował w małym stopniu jego umysł. Ugryzienie wampira przez wilkołaka oznaczało śmierć i teraz wiedziałam, że muszę być cierpliwa i przygotować się psychicznie na pożegnanie się z tym światem. Cały ten dzisiejszy incydent jednak nie zmienił moich uczuć do Tylera, zależało mi na nim. Wiem, że gdyby był w pełni sobą nie zrobiłby czegoś takiego.
- Aaaaa ! - mój wrzask odbijał się od ścian pokoju przez następną porcje bólu.
Zakażenie się rozprzestrzeniało, a ja tylko mogłam czekać, aż w pełni mnie ogarnie. Nagle usłyszałam cichy szmer kroków. Za cichy na człowieka, więc pewna byłam, że zaraz w moich progach pojawi się wampir.
- Witaj. - usłyszałam lekko zachrypnięty głos.
- Klaus.. - wyszeptałam, resztkami sił.
- Zgadza się. - jego wargi wygięły się w lekkim uśmiechu. - Przyszedłem, żeby Ci pomóc. Mógłbym spojrzeć na ranę ? - nachyliwszy się nade mną, odsłonił część mojej szyi i ramienia. - Cóż nie wygląda to zaciekawię.
- Co ty nie powiesz. - odparłam. - Tylko tobie to zawdzięczam teraz.
- Przykro mi, nie sądziłem, że tak to wszystko się potoczy i to akurat w twoje urodziny.
- Tak kolejna cyferka więcej.. - westchnęłam. - Mogłabym Ci zadać pytanie. - wychrypiałam.
- Oczywiście. - usiadł pełen gracji na brzegu łóżka.
- Czy.. - nagle się zakrztusiłam swoją krwią i szybko przyłożyłam chusteczkę do ust. - Przepraszam..
- Nie masz za co. - odgarnął włosy z mojego czoła. - Kontynuuj.
- Czy nie dołują Cię urodziny jako wampira?
- Ależ skąd ! - popatrzył wprost w moje oczy. - Urodziny są okazją do świętowania wolności to, że dostaliśmy dar od życia jest wspaniałe i trzeba je wykorzystać.
- Wykorzystujesz je zabijając innych ?
- Widzisz.. kiedyś może Ci opowiem tą historię, ale nie dzisiaj. Teraz musisz zdecydować czy Ty chcesz tą wolnością się nadal cieszyć, czy wolisz z niej zrezygnować i odejść z tego świata. Możesz podjąć decyzję, którą chcesz, a ja pomogę Ci ją zrealizować.
- Widzisz.. - podniosłam się lekko i wsparłam na poduszce. - Nie zrezygnuje. Do póki mam okazję to chce żyć.
- Dobrze. - uśmiechnął się. - Całe życie przed tobą. - nagle przeciął sobie skórę na ręku i podstawił mi ją pod usta, a ja zanurzyłam swe zęby i zaczęłam upajać się tym wspaniałym smakiem krwi.
     Gdy wstałam rano, Klausa już nie było, za to na szafce nocnej tuż przy łóżku była mała paczuszka. Wzięłam ją do ręki i otworzyłam, był tam piękny naszyjnik z białego złota.
- Nie powinnam.. - westchnęłam. - Choć jest śliczny.
Przyglądałam się jeszcze przez pewną chwilę, po czym z powrotem umieściłam go na miejscu i odłożyłam w bezpieczne miejsce. Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki.
- Tylko mała blizna. - byłam pełna podziwu dotykając miejsc na swoim ciele, gdzie jeszcze wczoraj było pełno ran i krwi.
Odkręciłam ciepłą wode pod prysznicem, zdejmując ubrania całe we krwi i weszłam. Po paru minutach wyszłam z łazienki odświeżona.
- Kocham szybkość u wampirów. - uśmiechnęłam się po części do siebie.
Słońce dzisiaj świeciło bardzo mocno, więc wybrałam krótkie spodenki i do tego przyjemną różową koszulkę na ramiączkach.
- A teraz czas do szkoły. - powiedziałam.
Szybko wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu, ruszając w drogę do szkoły. Na parkingu czekała już na mnie Elena wraz z Damonem i Stefanem.
- Cześć. - uśmiechnęłam się lekko, wysiadając z auta.
- No patrzcie kto żyje. - zaśmiał się Damon.
- Słuchaj, nie mam teraz ochoty na kłótnie, dobrze ?
- Dobrze. - uśmiechnął się.
- Mamy plan jak zabić Pierwotnych. - powiedziała Elena.
- A więc słucham.
- Musimy najpierw zabić matkę, aby cokolwiek zdziałać. - westchnął Stefan. - Nie może zabić swoich dzieci, bo nie mamy pewności z czyjej krwi się tak naprawdę wywodzimy. Jeśli od któregoś z nich to my także zginiemy.
- Twoim zadaniem jest zajęcie czymś Klausa, a my reszte załatwimy. - dopowiedział Damon. - Co ty na to?
- Wchodzę w to. - powiedziałam niepewnie.
Po \krótkiej rozmowie poszłam do szkoły na lekcje. Pierwszą miałam matematykę, a że całkiem nieźle sobie radziłam to mogłam trochę porozmyślać na temat dzisiejszego planu. Prawdą było, że jestem wdzięczna Klausowi, że mnie ocalił, ale jednak nie powinnam zapominać przez kogo to wszystko się stało, więc musiałam dać z siebie jak najwięcej, żeby nikogo z nich nie zawieść. Tak naprawdę nie rozumiem jego postawy, mógłby wieść beztroskie życie zamiast zabijać ludzi i uciekać przed zabiciem jego samego. Chociaż wiem też, że na pewno za tym wszystkim kryje się jakiś powód. Jednego jednak jestem pewna - nie mogę dzisiaj okazać słabości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz