Czekałam w samochodzie na znak,w którym momencie mam zacząć realizować swoją część zadania. Założyłam na siebie lekko obcisłą czarną sukienkę do połowy ud i na to czarny żakiecik. Na nogach miałam dość wysokie szpilki, bo w końcu nie jestem taką wysoką osobą, a, że mam grację wampira to mogłam sobie pozwolić na chodzenie na wysokim obcasie bez zaliczenia żadnego upadku. Gdy tak rozmyślałam mój telefon zaczął wibrować. Na wyświetlaczu pojawiło sie imię " Damon ". Nacisnęłam przycisk, aby odczytać wiadomość.
- Czas na ciebie. - westchnęłam. - No to zaczynamy. - wysiadłam z samochodu i poszłam w stronę drzwi baru Grill.
Przeczucie mnie nie zawiodło, bo gdy tylko weszłam zobaczyłam Klausa siedzącego z bratem przy barze. Następnie zobaczyłam niedaleko nich siedzącego przy stoliku Jeremego. Uśmiechnęłam się i udawałam, że mu macham.
- Caroline. - zaczepił mnie Klaus, gdy kierowałam się w stronę brata Eleny.
- Klaus. - powiedziałam oschle.
- Jak miło cię widzieć. - uśmiechnął się.
- Tak, chciałam Ci podziękować za uratowanie mnie. - wymusiłam uśmiech.
- Nie ma sprawy. Może napijesz się z nami drinka ?
- Właściwie to przyszłam się tu napić, ale jednak towarzystwo w tym barze zbytnio nie przypadło do mojego gustu. - odwróciłam się na pięcie i spokojnie wyszłam z budynku.
- Caroline.. - usłyszałam krzyk Klausa, gdy byłam już blisko parkingu.
Nagle złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- Nie dotykaj mnie. - wycedziłam przez zęby.
- Wczoraj jakoś Ci to nie przeszkadzało. - uśmiechnął się.
- Cóż, wiesz w momencie, gdy się umiera nie zwraca się uwagi na takie rzeczy, że ktoś wykorzystuje twoją chwilę słabości.
- Jesteś bardzo zadziorną osobą. - zaśmiał się. - Lubię to.
- Ja ciebie nie lubie. - wzruszyłam ramionami.
- Chociaż spróbuj mnie poznać. - popatrzył na mnie. - Ja bym chciał Cię lepiej poznać. - wskazał ręką w stronę ławki, która stała bardzo blisko. - Może usiądziemy i porozmawiamy? - zaproponował.
- Nie wydaje mi się.
- No proszę, daj szanse. - popatrzył głęboko w moje oczy i po raz kolejny ujrzałam w nich Klausa z ostatniego wieczoru, miłego i uśmiechniętego.
- Czego ty tak właściwie ode mnie oczekujesz ? Że zapomne jakie krzywdy wyrządziłeś ? - usiadłam obok niego.
- Oczywiście, że nie. Ale chciałbym także, abyś zobaczyła moje drugie obliczę. - westchnął.
- Więc dlaczego pokazujesz światu tylko to złe ?
- Jak widzę znów wracamy do wczorajszego tematu. - popatrzył prosto w moje oczy. - Chcę odzyskać to co kiedyś straciłem. Rodzinę.
- Nie ma innego sposobu ?
- Ten sposób mi wychodzi najlepiej, innych nie próbowałem. - nagle jego oczy stały się przepełnione gniewem, oboje jednocześnie zerwaliśmy się z ławki. - Co ty i twoi przyjaciele kombinujecie ? - wrzasnął, łapiąc za moją szyje.
- Chronimy was i siebie jednocześnie przed śmiercią.
- Nie wierze ! - wrzasnął i rzucił mną o drzewko, po czym szybko się oddalił w stronę swojego domu.
Gdy dotarłam do domu czekał już tam na mnie Stefan i Damon.
- Tak was przepraszam, że zepsułam jedynie zadanie jakie mi powierzyliście.
- Daj spokój, zabiliśmy ją. - wyjaśnił szybko Stefan. - Gdy Klaus dotarł usłyszał rozmowę pomiędzy nami i nią.
- Nawet w małym stopniu pomógł. - prychnął Damon.
- Czyli nic nam już nie grozi? - spytałam.
- Zawsze będzie. Teraz musimy wymyślić plan jak zabić Klausa nie zabijając jednocześnie siebie. - westchnął Stefan.
- Rozumiem. - odparłam.
- To był naprawdę ciężki dzień. - wtrącił Damon.
- Masz racje bracie. Wszystkim nam się przyda odpoczynek. Dobranoc Caroline. - uśmiechnął się młodszy z braci Salvatore.
- Dobranoc. - odpowiedziałam i weszłam do domu. - Musisz przestać o nim myśleć. - nakazałam sobie, gdy znowu w myślach pojawił się uśmiechnięty i miły Klaus.
Gdy znalazłam się już w swoim pokoju, spostrzegłam, że okno jest otworzone, a do środka wlewa się przyjemny chłodny wiatr. Zobaczyłam, że na łóżku leży zwinięty kawałek papieru. Wzięłam go do ręki i rozwinęłam.
- " Przepraszam za swoje dzisiejsze zachowanie, ale gdybyś była od razu ze mną szczera to nie doszłoby do tego. Mimo wszystko jednak przyjmij moje przeprosiny " - przeczytałam. - Świetnie, teraz to jeszcze moja wina. - powiedziałam z sarkazmem w głosie, zgniatając kartkę w ręki i wyrzucając w kąt pokoju.
Po przebraniu się w piżamę, położyłam się spać. Jednakże moje myśli wciąż nie dawały mi zmrużyć oka choć na chwilę. Wiedziałam dobrze, że połowa ostatnich przykrości jaka mnie dotknęła jest spowodowana właśnie przez niego, a pomimo to nie potrafiłam go obdarzyć taką ilością nienawiści jaką bym chciała. Jest w nim coś takiego co nie daje mi zapomnieć o jego pozytywnych cechach osobowości.
- W każdym widzę chociaż najmniejszą stronę dobra. Matt miał racje. - wyszeptałam.
Przez jeszcze pewien czas dawałam swoim myślom kontrole nad umysłem, potem jednak odstawiłam je i dałam się ponieść snu, którego tak bardzo potrzebowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz