wtorek, 26 czerwca 2012

rozdział czternasty .

- Caroline.. - usłyszałam cichy szept.
- Tak ? - zaspana otworzyłam lekko oczy.
- Jesteśmy. - odparł i zgasił silnik samochodu.
- Ale gdzie ?
- U mnie, to jak na razie najbezpieczniejsze dla siebie miejsce. - odparł i wysiadł z samochodu.
Podążyłam jego śladem i weszłam do środka.
- To jest zły pomysł.
Weszłam do salonu, gdzie Klaus przystanął i się rozejrzałam. Na kanapie przy kominku siedziała Rebekah, Elijach i Kol. Patrzyli na mnie każdy z innym wyrazem twarzy.
- Hej, nie przesadzajmy, jeszcze nikomu przeze mnie nic sie nie stało.
- Jeszcze.. - wycedziła Rebekah.
- Siostro. - upomniał ją Klaus.
- Nie wtrącaj się. - tym razem to ja go upomniałam. - Ona ma racje, przeze mnie może się coś stać któremuś z was, a ja na to nie pozwole.
- Czyli co zamierzasz zrobić ?
- Spokojnie, rozwiązanie już dawno jedno mam. - odwróciłam się na pięcie i powędrowałam w stronę drzwi.
- Nigdzie nie pójdziesz. - stanął nagle na mojej drodze.
- O, serio ? No to patrz. - jednym ruchem powaliłam go na ziemie i wyszłam z domu.
- Caroline, czekaj. - usłyszałam głos rodzeństwa Klausa, ale nie zwracałam na niego uwagi.
Szybko pobiegłam do domu i stanęłam na werandzie, myśląc co mam dalej zrobić. Nagle usłyszałam cichy szelest. Szybko wzięłam do ręki krzesło i cisnęłam w nieznajomego.
- Spokojnie, przychodze w pokoju. - odparł Elijah.
- Co ty tu robisz ? - spojrzałam na niego, gdy w końcu wyłonił się z mroku.
- Wróć do nas do domu. Przemyśleliśmy to wszystko i chcemy ci pomóc.
- Nie moge was narażać i waszego życia.
- A swoje możesz?
- To co innego..
- Nie, to nie jest co innego. - przerwał mi. - Jeśli ty zginiesz, Klaus także przepadnie.. albo jeszcze bardziej zagłębi się w zło. To jest mój brat. I jak każdy wie, jest z niego niesamowity dupek, ale martwi się o najbliższych.
- Zabił was... - przypomniałam.
- Pomińmy ten fakt. Chciał dobrze, ale mu nie wyszło jak często się zdarza.
- Racja. - wzruszyłam ramionami.
- Wracając do tematu, chce dla niego jak najlepiej, więc proszę wróć i porozmawiamy na spokojnie. - popatrzyłam na niego i pobiegliśmy w strone ich domu.
Weszliśmy po cichu, więc mogłam z łatwością usłyszeć kłótnie Klausa z rodzeństwem. Udaliśmy się do salonu i wszyscy umilkli.
- Caroline. - uśmiechnęła się Rebekah. - Powaliłaś jednym ruchem mojego braciszka. Imponujące. Pomoge ci, nawet jeśli miałabym poświęcić swoje życie.
- Ja także pomoge. - uśmiechnął się Kol.
- Dziękuje. - wyszeptałam i uśmiechnęłam się do nich.
- Chodź pokaże ci twój pokój. - siostra Klausa pociągnęła mnie w stone schodów.
- Dlaczego sie tak kłóciliście ? - spytałam w drodze.
- Zaraz ci wytłumacze.
Weszłyśmy do jednego z pokoi. Był piękny i duży. Kolor ścian był kremowy, a wszystkie dodatki były zrobione z brązowego kamienia. W pokoju były jeszcze jedne drzwi, które zapewne prowadziły do łazienki.
- Podoba ci się ? - popatrzyła na mnie  z uśmiechem i usiadła na fotelu
- Jasne, że tak. - odparłam.
- Wracając do twojego pytania. - westchnęła. - Na pewno zdążyłaś zauważyć, żę Klausowi bardzo na tobie zależy. Jednak przed tą walką z tymi pierwotnymi nie powinien się angażować w nic, bo nie wiadomo jak to wszystko się potoczy.
- Zgadzam się z tym.
- No widzisz, jednak on nie. Jest taki, że nawet gdyby nie miał racji, dla siebie zawsze ją ma.
- Cały Klaus, ale uwierz jak na razie nic nie będzie.
- To nie ty zabiłaś Matta prawda ? - spytała nagle.
- Nie.. to nie byłam ja.
- Tak sądziłam..
- Dlaczego ? Nawet moi przyjaciele mnie o to posądzili.
- Ja wzięłam pod uwage to, że nie mogłabyś zabić kogoś na kim ci zależało.
- Tak, był i nadal pozostanie moim przyjacielem.
- Nic więcej nie było ? - zdziwiła się.
- Przez jakiś czas byliśmy w sobie zauroczeni, jednak tak naprawdę to nigdy nie była miłość. On ci się bardzo spodobał, prawda ?
- Szczerze ? To nie, ale tak na początku mi się wydawało. - westchnęła.
- Rozumiem, nasze uczucia są czasem błędne, niestety. - odparłam.
- Dziękuje. Nie jesteś taka zła jak myślałam. - uśmiechnęła się.
- I ty też. - zaśmiałam się.
Przez jakiś czas jeszcze gadałyśmy, śmiałyśmy się i wyżalałyśmy. Nigdy nie sądziłam, że będziemy potrafiły nawiązać, aż tak dobry kontakt.W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł Kol i oznajmił, że Damon właśnie wpadł. Wstałyśmy i zeszłyśmy na dół. Wszyscy siedzieli na kanapie, więc my postanowiłyśmy troche postać.
- Jaki jest plan ? - spytał w końcu Elijah.
- Wyruszamy do lasu, żeby odnaleźć ich i wyzwać na pojedynek. - odparł Klaus.
- Przydałyby się jakieś dodatkowe siły.
- Co masz na myśli? - spytałam.
- Gadałem z Jeremym. Jest mu strasznie przykro i przeprasza, ale nie wiedział co się wtedy działo, był tak jakby zahipnotyzowany. To są czarownicy, więc poprosiłem Bonnie o pomoc.
- Co takiego?!- zdenerwowałam się.
- Jeremy i tak jej wyjaśnił co się wydarzyło, a ona powtórzyła Elenie, która powiedziała Stefanowi, a ten natomiast powiedział twojej matce. Więc Bonnie i Stefan obiecali pomóc, a do tego jeszcze Katerina także weźmie w tym udział. - wszyscy popatrzyliśmy na niego pytająco. - Ma spory dług wobec mnie. - wyjaśnił.
- Nie powinniśmy narażać tylu osób.
- Im nas więcej tym większe szanse. - odparła spokojnie Rebekah, kładąc swoją rękę na moje ramie.
- Pewnie masz racje.
- Zawsze ją mam. - zaśmiała się.
- Kiedy wyruszamy ? - spytał Kol.
- Jutro wieczorem. - odparł cicho Klaus.
Wszyscy pokiwaliśmy głowami na znak zgody i każdy się rozszedł. Damon na pożegnanie obiecał, że przekaże wszystko reszcie. Swoją drogą zauważyłam jak na siebie dzisiaj zerkali wraz z Rebekahą, ale nic już się nie odzywałam. To był kolejny trudny dzień. Nigdy nie sądziłam, że czeka mnie życie pełne wampirów, wilkołaków, czarowników, krwi, śmierci i tego wszystkiego. Ale jednego się nauczyłam odkąd jestem wampirem, że nigdy nie można się poddać bez walki. Położyłam się na łóżku i przeniosłam w świat snu. A w nich znów pojawiła się moja prapraprababka.
- Witaj Caroline. - uśmiechnęła się.
- Witaj.. jak ty masz właściwie na imie?
- Estera.
- Estera? Ciekawe imię. - uśmiechnęłam się.
- Chciałabym wam jutro pomóc, ale nie wiem jak.
- Jak to możliwe, że o wszystkim wiesz? Czy tamci czarownicy też tak mogą ?
- Nie, bo oni nie są z żadnym z was powiązani.
- Rozumiem. - odparłam.
- Wracając do tego.. jakbym mogła wam pomóc ?
- Moja znajoma, jest także czarownicą. Będzie za pewne rzucać zaklęcia ochrony i czy mogłabyś..
- Skontaktować się z nią duchem i pomóc ? - dokończyła za mnie.
- No właśnie, o to mi chodziło.
- Oczywiście, że tak. Przynajmniej w małym stopniu odkupie swoje winy i jakoś wam pomoge. Gdyby nie ja to nie mielibyście teraz takich kłopotów.
- To nie nasze pierwsze i zapewne też nie ostatnie kłopoty. Gdyby każdy z nas się obwiniał to już dawno byśmy źle skończyli.
- Widzę, że się bardzo zmieniłaś od kiedy stałaś się wampirem. Istotą pijącą krew, ale żyjącą bardzo ludzko. Kto by pomyślał, że prapraprawnuczka czarownicy będzie wampirzycą. - zaśmiała się lekko.
- Tak, ja też w sumie nie. - uśmiechnęłam się. - Pomimo tego wszystkiego, cieszę się, że cie poznałam. - popatrzyłam na nią.
- Nawet nie wiesz ile te słowa dla mnie znaczą. - przytuliła mnie do siebie. - Tak bardzo bym chciała także poznać twoją matkę, a moją praprawnuczkę.
- Poznasz, obiecuje. - ścisnęła lekko jej rękę. - Jak to się wszystko skończy, to cię zapoznam z nią, a jeśli nie to ty przekażesz jej wiadomość o mej śmierci, chciałabym, żeby to zrobiła bliska osoba mojej rodziny i ktoś kto jednym pstryknięciem palców potrafi zmieniać nastrój człowieka. - zaśmiałam się.
- Jak to możliwe, że mówiąc o śmierci ty jesteś tak spokojna ?
- To normalne w moim świecie, naprawdę. - znów się zaśmiałam.
- Więc muszę częściej do niego wpadać. - także się zaśmiała. - Muszę już iść Caroline, kochanie. - ucałowała mnie w głowe. - Niech wszystkie dobre duchy będą z tobą i abyś wierzyła w to o co walczysz. - uśmiechnęła się. - Nie poddaj się.
- Nie zamierzam. - uśmiechnęłam się.
- Słodkich snów skarbie.
- Tak, słodkich snów babciu. - uśmiechnęłam się, a ona coraz bardziej przemieniała się w mgłę, aż w końcu  stała się już tylko powietrzem.

2 komentarze:

  1. Super, cieszę się że tak szybko dodajesz rozdziały, wielkie dzięki. ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczny rozdział. Nigdy bym nie spodziewała się takich charakterów po pierwotnych i ogólnie wszystkich, ale to twoje opowiadanie i bardzo mi się to podoba, jak piszesz. Nie wszystko musi być takie jak w filmie. Jak zawsze czekam na ciąg dalszy i cieszę się, że tak szybko dodajesz rozdziały. Ja nie mam jak, bo mam jeszcze drugi blog.

    OdpowiedzUsuń